Zakopane w te ferie nie należy do najchętniej wybieranej destynacji na zimowy urlop nie tylko wśród amatorów gór, ale i narciarzy.
Miłośnicy zimowych sportów wprost wskazują, co nie podoba im się w krajobrazie polskich Tatr i krytykują Podhale. O tym, co staje się największą bolączką górali, pisze Gazeta Wyborcza i na dowód przytacza komentarze internautów.
Czytaj także: Rozstawili się w Zakopanem. Góral wściekły. "Jak można"
Za mniejszą kasę w Austrii z lepszymi warunkami narciarskimi - po co przepłacać i męczyć się w kolejkach do wyciągu? - zastanawia się jeden z komentujących, którego wypowiedź przytacza GW.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inny zwraca uwagę na stereotypy, które od lat krążą na temat stolicy polskich Tatr. "Kto do Zakopanego jeździ na narty? Nachlać się i lans na Krupówkach to zakopiański styl", "Alpy mają jedną zasadniczą zaletę: nie ma w nich podhalańskiego chamstwa" - czytamy.
Czytaj także: "Straszny kicz". Turyści o straganach w Zakopanem
Ale radny Zakopanego, Tymoteusz Mróz zdaje się bagatelizować te zarzuty i uważa, że nie piszą ich prawdziwi bywalcy Tatr.
To normalne, jesteśmy przyzwyczajeni do hejtu na górali i Zakopane. Gdyby było tak, jak piszą, to w Zakopanem i na Podhalu nie powstałoby tyle miejsc noclegowych o tak wysokim standardzie. W wakacje, ferie zimowe, weekendy hotele pękają w szwach, a frekwencja w TPN z roku na rok bije rekordy. Zakopane od zawsze mierzyło się z tym, że ten ogromny ruch turystyczny powodował taki, a nie inny klimat. Można oczywiście patrzeć na Zakopane z perspektywy Krupówek i tych, którzy tylko dla tego miejsca odwiedzają Zakopane - mówi na łamach GW.
Radny zauważa też, że o ile turyści krytykują samo Zakopane czy przepełnione w tym rejonie stoki, z roku na rok rośnie zainteresowanie turystyką w Beskidzie Żywieckim czy Sądeckim.
Czytaj także: Krążą nagrania z Zakopanego. Ludzie oburzeni