Miasto Zakopane wyszło naprzeciw turystom, którzy chcą wejść na Gubałówkę i oznaczyło niebieski szlak prowadzący przez Walową Górę na ten popularny szczyt. Dotychczasowa ścieżka, która nosiła czarne znaki, została przez PTTK zlikwidowana po tym, jak górale zaczęli dość niespodziewanie pobierać opłaty za wstęp.
Działania miejscowych wzburzyły nie tylko turystów czy członków PTTK odpowiadających za zakopiańskie trasy, ale też urzędników miasta Zakopanego. Turyści nagle stracili szansę, by bez przeszkód wejść na Gubałówkę trasą wzdłuż linii kolejki PKL. Górale ustawili budki przy wejściu na szlak i zaczęli pobierać opłaty. Ile? 5 złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spór, który ma swoją kontynuację w sądzie - PKL twierdzi, że miejscowi łamią prawo, bo teren nie należy do nich - odbił się na turystach. Władze PTTK zlikwidowały szlak, a goście musieli przenieść się na inny. Idealnym rozwiązaniem okazała się być droga oznaczona kolorem niebieskim, przez Walową Górę.
"To jedyny szlak pieszy, którym z Zakopanego można dostać się na Gubałówkę" - informuje "Gazeta Krakowska".
Zakopane zdecydowało, że dodatkowo oznakuje trasę, by turyści nie mieli problemu z dotarciem na szczyt Gubałówki. Pojawiły się więc banery przy dolnej stacji kolejki PKL, a na trasie zadbano o ekspozycję niebieskich znaków. Wędrowcy nie powinni mieć problemu, by wdrapać się na górę, z której rozciąga się piękny widok na miasto oraz na polskie Tatry.
Górale nie zamierzają odpuszczać i chcą pobierać opłaty za wędrówkę wzdłuż trasy kolejki. Polskie Koleje Linowe czekają na decyzję sądu, a PTTK zapowiada, że przywróci czarny szlak, jeśli zniknie kasa strasząca turystów. Ci muszą sobie radzić na własną rękę, bo pod Tatrami czuć wyraźnie szalejącą inflację i rosnące ceny.
Urlop w Zakopanem z roku na rok kosztuje coraz więcej. Turyści skarżą się, na wysokie ceny atrakcji. A niektórzy, aby zaoszczędzić na wakacyjnym pobycie, gotuje samodzielnie posiłki w wynajętych kwaterach. Górale z kolei narzekają, że ludzi przyjeżdża coraz mniej i to widać gołym okiem. Kto wreszcie przerwie to błędne koło?