Dafne Sartorio, podzieliła się z internautami swoimi wrażeniami z podróży do Australii. W poście zamieszczonym na Threads przyznała, że przeżyła prawdziwy szok kulturowy. Pierwszą rzeczą, która ją zaskoczyła, była ogromna przestrzeń i niewielu ludzi. "Spędziliśmy cały dzień na kajakach w Everglades Noosa i przysięgam, nie było ani żywej duszy na przestrzeni około 70 km. Gdyby to była Europa, przepychalibyśmy się z obcymi, żeby zrobić przyzwoite zdjęcie" — relacjonowała kobieta, cytowana przez "Daily Mail".
Kobieta nie ukrywała, że zaskoczyła ją także ilość spożywanej przez Australijczyków kawy. "Myślałam, że kocham kawę, ale oni piją średnio 14 filiżanek tygodniowo. Nadal dochodzę do siebie" - stwierdziła zaskoczona Europejka. Zaskoczyło ją także przyjazne podejście Australijczyków do innych. Podkreśliła, że każdy, kto ją obsługiwał, uśmiechał się i prowadził prawdziwe rozmowy. To skłoniło Dafne do stwierdzenia, że czuje się tak, jakby dotąd "żyła na europejskiej pustyni obsługi klienta".
Sartorio nie ukrywa, że życie w Australii zdaje się toczyć w zupełnie innym tempie niż to w europejskich krajach. "Nikt się nie spieszy. Ludzie wydają się... spokojniejsi. Wolniejsi. Tymczasem ja chodzę, jakbym miała jeszcze 17 innych miejsc do odwiedzenia" - przyznała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Australia na plus, choć nie wszystko
Belgijka zauważyła, że choć w Australii nie brakuje atrakcji, które nie pozwalają się nudzić, to niestety ich koszt potrafi skutecznie odstraszyć. Drogie jest nie tylko surfowanie, czy nurkowanie, ale nawet wynajęcie domu. "Australia oferuje jedne z najlepszych doświadczeń na świecie, ale twój portfel będzie krzyczał już po drugim dniu" - stwierdziła Sartorio, cytowana przez "Daily Mail".
Zaskoczeniem dla Europejki było także to, że wszystko jest słodkie. "Chleb, przekąski, nawet masło miało w sobie cukier. Nie wiem, czy to trend, czy spisek, ale wróciłam z poważnym cukrowym hajem" - przyznała, opisując swój pobyt w Australii.
Dafne Sartorio nie ukrywała, że zaskoczyło ją także to, że lokale gastronomiczne tętnią życiem już od 5 rano, podczas gdy w Belgii, w której na co dzień mieszka, kawiarnie czynne są dopiero od 8 rano. Jej zachwyt budził również panujący wszędzie porządek. Na zakończenie, Sartorio przyznała, że chętnie wróci do Australii, dodając, że zrobi to gdy tylko jej "portfel się zregeneruje".