O panelach nad siedzeniami słyszymy zawsze podczas prezentacji instrukcji bezpieczeństwa na początku każdego lotu. To w nich znajdują się maski tlenowe. Pasażerka lotu American Airlines zapamięta go z innego powodu.
Jennifer Zanone podróżowała z rocznym synkiem z Hong Kongu do Dallas w USA lotem AA126, obsługiwanym przez American Airlines. Podczas lądowania w Stanach niemowlę siedziało u matki na kolanach. Nagle cały panel sufitowy, w tym maska ze zbiornikiem tlenu, spadł na malca. Na szczęście chłopiec nie został ranny. Steward przeprosił za sytuację i poprosił, żeby po wyjściu z samolotu kobieta poczekała przy bramce.
- Mieliśmy poczekać przy bramce, żeby spisać, co się wydarzyło. Staliśmy tam długo, ale nikt z obsługi się nie pojawił. W końcu przez bramkę przeszedł sam kapitan i nas przeprosił – relacjonuje Zanone. – Poszliśmy do punktu obsługi klienta, ale przez 1,5 godziny nie udało się niczego załatwić. Doceniamy przeprosiny, ale uważam, że incydent powinien zostać udokumentowany. W końcu kawałek samolotu spadł bezpośrednio na główkę mojego dziecka – dodała.
- Wasze samoloty się rozpadają i ranią ludzi. Naprawdę trzeba wykorzystywać media społecznościowe, żeby do was dotrzeć? – apeluje Zanone na Facebooku i Instagramie do American Airlines, zdegustowana, że nikt się nią nie zainteresował na lotnisku.
American Airlines oświadczyło, że robią wszystko, żeby skontaktować się z pasażerką feralnego lotu i wyjaśnić sytuację.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl