Za czym kolejka ta stoi? Tym razem turyści czekają, aby wsiąść do zaprzęgu i dojechać do Morskiego Oka, a konkretnie na Włosienicę, bo tam kończy się trasa dla zaprzęgów konnych. Choć za taki przejazd trzeba słono zapłacić, chętnych nie brakuje.
Wakacje za pasem, nad Tatrami wreszcie zaświeciło słońce, a zatem nic dziwnego, że w sobotę 15 czerwca turyści ruszyli w góry. Jedną z najbardziej obleganych tras jest właśnie ta, która wiedzie do Morskiego Oka. Według "Gazety Krakowskiej", z Palenicy Białczańskiej tłumy ruszyły w godz. 11-12.
Widok tysięcy turystów, zmierzających nad popularne tatrzańskie jezioro w słoneczny dzień, nikogo nie dziwi. Ale to, co widać na zdjęciach zamieszczonych przez "Gazetę Krakowską", może być pewnym zaskoczeniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Turyści czekają na konne zaprzęgi
Podczas gdy wielu turystów postanowiło pokonać trasę pieszo, nie brakowało i tych, którzy ustawili się w kolejce do fasiągów, ciągniętych przez parę koni. Na zdjęciach widzimy, że na swoją kolej czeka kilkadziesiąt osób. Są to turyści w różnym wieku, również młodzi ludzie.
Takie obrazki widzieliśmy już wielokrotnie, teoretycznie nikogo nie powinny dziwić, ale w praktyce dobitnie pokazują, że wśród Polaków nie ma zgody co do tego, czy konie transportujące turystów nad tatrzańskie jezioro, powinny być w ten sposób wykorzystywane.
Przypomnijmy: ta kwestia od lat budzi kontrowersje, a fiakrzy i obrońcy praw zwierząt toczą niekończący się spór. Ostatnio doszło do pewnego przełomu i w trasę, zamiast koni, wyruszyły pojazdy elektryczne. Na razie były to jedynie jazdy testowe, ale wiemy już, że wyniki można uznać za obiecujące.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.