Szalejąca drożyzna i inflacja wynosząca ponad 18 procent daje się Polakom popalić. Produkty, nawet te podstawowe, są horrendalnie drogie.
A przecież mamy już wiosnę. Co to oznacza? Że zbliżają się wakacje i znów trzeba będzie zacisnąć pasa, żeby z nich skorzystać.
Dlaczego? Ponieważ za granicą wcale nie jest, jak się okazuje, taniej. Drożyznę widać nawet w jednej z ulubionych destynacji Polaków - Chorwacji.
TikToker sprawdził ceny
Dla przykładu - kawa nad morzem kosztuje już 3 euro, czyli 14 zł. W kawiarniach w Polsce często jej cena jest podobna, ale gdy mamy ochotę na spienione mleko, czy inne dodatki trzeba za nią zapłacić nawet do 20 zł.
Gdy nawiedzi nas głód i będziemy mieli ochotę spróbować czegoś lokalnego, warto kupić burek. Jest to rodzaj nadziewanego placka wykonanego z ciasta filo bądź yufka, rzadziej z ciasta francuskiego, popularny w krajach śródziemnomorskich i arabskich. Takie danie dostaniemy za 2 euro, czyli prawie 10 zł.
Zakładając, że na wakacje jedzie czteroosobowa rodzina, taki podwieczorek wyniesie 40 zł. A nie oszukujmy się, na obiad każdy będzie miał ochotę zjeść coś bardziej treściwego.
Co do obiadów w Chorwacji kosztują one 15 euro od osoby. Jest to aż 70 zł, czyli za 4 osoby będziemy musieli zapłacić aż 280 zł.
Ceny paliw z kolei są porównywalne, a diesel jest nawet tańszy niż w Polsce. Jego koszt to 1,40 euro, czyli 6,56 zł.
Czy opłaca się zatem wyjeżdżać? O tym Polacy zadecydują już za niewiele ponad trzy miesiące.
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl