Postulat wprowadzenia tablic rejestracyjnych dla rowerów pojawił się na Facebooku na profilu stowarzyszenia Lubię Miasto. "Anonimowość, którą obecnie dysponują rowerzyści, zachęca nieodpowiedzialne osoby do łamania prawa i zachowań ryzykownych. Kierowcy regularnie zalewają internet nagraniami nieodpowiedzialnych rowerzystów, zupełnie nie przejmujących się czymś takim jak zasady ruchu drogowego" – możemy przeczytać w poście.
– Popieram ten pomysł. Dlaczego? Bo rowerzyści są uczestnikami ruchu drogowego – komentuje pan Paweł pod jednym z postów dotyczących inicjatywy. – Mam wrażenie, że cykliści nie znają przepisów. Gdyby nie moja spostrzegawczość i szybka reakcja na drodze, już kilka razy doszłoby do kolizji.
– To trochę kuriozalny pomysł – mówi Tadeusz z Gdańska, który porusza się po mieście pieszo i komunikacją miejską. – Zastanawiam się, czy trzeba będzie oddawać rower do przeglądu, bo dętka pękła? Choć przyznam, że rowerzyści poruszają się trochę zbyt brawurowo. Kilka razy, stojąc na przejściu dla pieszych, niemal nie staranował mnie pędzący rowerzysta. W takich sytuacjach moje pozytywne nastawienie do osób propagujących zdrowy styl życia ulatnia się w oka mgnieniu.
Rowerzyści mają za sobą wyjątkowo zły rok
Trzeba przyznać rację Tadeuszowi, że miłośnicy jednośladów poruszają się po mieście chaotycznie, często zapominając o pieszych czy wymuszając pierwszeństwo na kierowcach. Niestety ma to odzwierciedlenie w statystykach policyjnych. Rowerzyści mają za sobą wyjątkowo zły rok. W 2018 r. zginęło ich 286, aż o 66 więcej niż w 2017 r.
Czy zatem tablice rejestracyjne powinny być wprowadzone?
– To zły pomysł – mówi w rozmowie z WP Andrzej Janowski, prezes stowarzyszenia Rowerowy Poznań. – Równie dobrze można by przyczepić takie tablice pieszym do butów. Pieszy to też uczestnik ruchu, też powoduje kolizje czy wypadki, ale nikt nie wpadł na taki absurdalny pomysł. Nie widzę żadnego uzasadnienia do montowania tablic rejestracyjnych do rowerów.
– Z policyjnych statystyk wynika, że ponad 70 proc. wypadków z udziałem rowerzystów powodują kierowcy samochodów. To nie cykliści powodują śmiertelne wypadki. Uważam, że to temat zastępczy, bo prawdziwym zagrożeniem na drodze dla pieszych i dla rowerzystów są samochody. Pokazują to raporty przygotowane przez ministerstwo – stwierdza Janowski.
– Rowerzyści oczywiście też powodują wykroczenia, ale ich skutki są zdecydowanie mniejsze niż skutki wypadków powodowanych przez kierowców samochodów. Dlatego auta powinny mieć tablice rejestracyjne i obowiązkowe OC, bo nieuwaga podczas kierowania pojazdem, który waży kilkaset kilo, często ponad tonę, może doprowadzić do śmierci innych osób. W przypadku rowerów te skutki są mniej poważne i zazwyczaj cierpi sam kierujący jednośladem. Jego błąd najczęściej kończy się poturbowaniem samego rowerzysty. Choć oczywiście zdarzają się przypadki, gdy rowerzyści wjadą w pieszych lub dojdzie do zderzenia z innym rowerzystą, ale tych sytuacji jest na tyle mało, że wprowadzenie konieczności tablic rejestracyjnych, byłoby nieopłacalne i szkodliwe – zauważa prezes stowarzyszenia Rowerowy Poznań.
Zamiast tablic – przeciwdziałanie kradzieżom
Pomysł tablic rejestracyjnych nie przypadł do gustu również innemu miłośnikowi dwóch kółek.
– Zwykłe rowery nie powinny mieć tablic rejestracyjnych – mówi w rozmowie z WP Piotr Łuczyński, prezes stowarzyszenia Zdrowy Rower. – Nie widzę sensownej możliwości wdrożenia tego postulatu, bo wyobraźmy sobie, że teraz każdy składak, każdy mniejszy czy większy rower powinien być wyposażony w taką tablicę. Mamy przecież monitoring miejski. Rowerzystę uciekającego z miejsca wypadku łatwiej zatrzymać niż kierowcę samochodu – dodaje.
Choć Łuczyński neguje pomysł tablic, proponuje ciekawą alternatywę.
– W niektórych krajach azjatyckich skutery są rejestrowane. A może by tak wprowadzić rejestr rowerów? Byłoby to przeciwdziałanie kradzieży. Takie rozwiązanie pozwoliłoby zidentyfikować rower i właściciela, jeżeli nam nasz pojazd ukradną. W idealnym świecie byłoby tak, że gdybyśmy chcieli kupić używany rower, to tak jak w przypadku samochodów, moglibyśmy wpisać numer i sprawdzić, czy rzeczywiście kupujemy go od właściciela – zauważa pan Piotr.
Prezes stowarzyszenia Zdrowy Rower zwraca uwagę, że w Polsce rośnie zainteresowanie rowerami elektrycznymi. I w przypadku tych jednośladów pytanie o tablice rejestracyjne miałoby większe uzasadnienie.
– W Holandii policja zatrzymuje rowerzystów i sprawdza, czy wspomaganie elektryczne w ich jednośladach jest legalne czy przekracza jakieś limity. Myślę, że to kwestia czasu, gdy ustawodawca dojdzie do wniosku, że rower elektryczny powinien być rejestrowany – dodaje.
Na świecie brak podobnych rozwiązań
Moi rozmówcy zgodnie zauważają, że w Europie nikt nie wpadł na taki pomysł, żeby każdy jednoślad był rejestrowany.
– Na Zachodnie kładzie się nacisk na kwestię edukacji oraz na rozwój infrastruktury rowerowej, żeby była mniej kolizyjna i bardziej odseparowana od ruchów pieszych – wyjaśnia Janowski.
Gdy kierowcy i piesi popierają pomysł znakowania rowerów, podnosząc właśnie kwestię zwiększenia bezpieczeństwa, aktywiści propagujący poruszanie się tym środkiem transportu – zauważają, że taka decyzja byłaby znacznym krokiem wstecz, jeśli chodzi o rozwój miast i działaniem pozornym, jeśli chodzi o podniesienie bezpieczeństwa.
– Nowoczesnym miastom powinno zależeć na tym, żeby ruch rowerowy był jak najbardziej rozwinięty, żeby jak najwięcej osób korzystało z rowerów. Wprowadzenie wymogów wprowadzenia tablic rejestracyjnych jest prostym sposobem zabicia ruchu rowerowego w miastach. Te miasta, w których ten ruch utrzymuje się na poziomie 20-30 proc., są uznawane za bezpieczne, ponieważ oznacza to, że mniej samochodów wyjeżdża na ulice i jest mniej ofiar ze strony kierowców aut.
Rowerzyści powinni zdawać egzaminy
W internecie możemy znaleźć wiele filmów, na których widać, że cykliści łamią przepisy ruchu drogowego. Może więc powinny wrócić egzaminy na kartę rowerową?
– Nie, choćby dlatego, że nie wymagamy ich od pieszych poruszających się po drogach, a po drugie konwencja wiedeńska zabrania nam tego. Dokument ten przewiduje, że państwa nie mogą wprowadzić praw jazdy na rower. Właśnie dlatego zlikwidowano ją w Polsce dla dorosłych, bo dla dzieci ona jeszcze obowiązuje. Warto się zastanowić, jak wyglądałby też ruch turystyczny w Europie? Co ma zrobić obywatel kraju, w którym nie ma obowiązkowej karty rowerowej, a który chciałby wjechać do Polski? – pyta pan Andrzej.
– Bezpieczeństwo na drogach to poważny problem. Bo wystarczy mieć dowód osobisty i można już jeździć skuterem spalinowym czy elektrycznym do 50 cm pojemności cylindrów (dotyczy to hulajnóg czy innych pojazdów). Myślę, że edukacji nigdy dość. Może zakłady pracy powinny organizować szkolenia z bezpiecznej jazdy dla swoich pracowników. A może uczelnie dla studentów. Zdecydowanie powinno być więcej programów w telewizji czy w internecie, które informowałyby o konkretach i zasadach bezpiecznej jazdy – podkreśla pan Piotr.
O czym pamiętać
Warto przypomnieć, że zgodnie z polskim prawem rowerzysta w pierwszej kolejności powinien poruszać się po drodze dla rowerów. Jeśli jej nie ma, ma obowiązek dzielić jezdnię z większymi pojazdami. Chodnikiem nie powinno się jeździć. Wyjątkiem są sytuacje, gdy chodnik jest szerszy niż dwa metry, a równoległa jezdnia ma ograniczenie prędkości powyżej 50 km/h i nie ma pasa dla rowerów, przy złej pogodzie zagrażającej bezpieczeństwu i podczas jazdy z dzieckiem poniżej 10. roku życia.
Rowerzyści uczestniczący w ruchu drogowym muszą przestrzegać tych samych przepisów, co samochody. Najczęściej popełniane błędy przez rowerzystów to: wymuszanie pierwszeństwa na skrzyżowaniach równorzędnych, przejeżdżanie przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle (np. w celu zjechania na ścieżkę rowerową) i włączanie się do ruchu w niedozwolony sposób. Wielu miłośników dwóch kółek nie włącza oświetlenia po zmroku, przez co są słabo widoczni i o wypadek bardzo łatwo.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl