Nie zna życia, kto choć raz nie próbował bez tłoku latem dostać się pociągiem z Gdańska na Hel. Ale co, gdy taka podróż w wypchanym po brzegi pociągiem staje się naszą codziennością?
O tym, jak z uciążliwymi dojazdami do szkoły muszą radzić sobie w początkach września uczniowie Powiatowego Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Pucku pisze dziennik "Fakt".
Przedłużające się lato, sprawia, że turyści wciąż korzystają z pięknej pogody i chętnie wybierają się nad polskie morze. Powodzeniem wśród nich cieszą się wycieczki podmiejskim pociągiem na Półwysep Helski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problem w tym, że to właśnie w Pucku znajdują się dwie szkoły średnie, do których dojeżdżają uczniowie z innych miejscowości. O tym, jak wygląda ich poranna podróż do szkoły na łamach "Faktu" opisał uczeń z Władysławowa.
Wakacje się kończą, rok szkolny zaczyna, a nic się nie zmienia w pociągach. Co może pójść nie tak? Rano całe pociągi są po drzwi wypełnione uczniami i wczasowiczami. Do takiego stopnia, że idąc na pociąg, nie można mieć pewności czy w ogóle się wsiądzie - skarży się uczeń na łamach "Faktu".
I dodaje, że problem zaczyna się już wczesnym latem, gdy w cieplejsze miesiące wczasowicze przyjeżdżają nad morze już w maju. A mimo to, w miejskich pociągach jadących na Hel często nie działa klimatyzacja i do połowy czerwca podstawiane są krótsze składy.
Ludzie zaczynają przyjeżdżać na odpoczynek. Do szkoły jeszcze dużo osób chodzi. Pociągi do połowy czerwca są króciutkie. Raz gorąco, raz zimno, czyli cały czas w pociągu grzeją, bo dlaczego nie - zżyma się uczeń cytowany przez tabloid.