Mieszkańcy Egiptu byli dla dziennikarki Gazety Wyborczej i jej współtowarzyszy bardzo pomocni. Chętnie wskazywali drogę i nawiązywali rozmowę. Jednak jak się okazało - warto zachować czujność. Bo wśród tych bardzo pomocnych ludzi są też tacy, którzy chcą zarobić na turystach i celowo wprowadzają ich w błąd.
Zła droga do piramid
Najpierw metrem, a następnie pociągiem dziennikarka dostała się do Gizy. Na miejscu zaczepił ją i towarzyszy mężczyzna z małym chłopcem i oświadczył, że idą źle.
Powiedział, że pochodzi z Aleksandrii i jedzie z kuzynem do Gizy, żeby ten pierwszy raz w życiu zobaczył piramidy. Zaproponował, żebyśmy razem wzięli taksówkę i podzielili koszty po połowie. Zgodziliśmy się. Tylko że kiedy już prawie byliśmy na miejscu, zapytał, gdzie chcemy wysiąść czy przy wejściu dla miejscowych, czy na ścieżce turystycznej. No i to była pułapka - relacjonowała dziennikarka na swoim profilu na Instagramie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według tubylca ścieżka dla turystów była przeludniona, pełna natarczywych handlarzy i w dodatku droższa, a trasa zwiedzania nie jest tak atrakcyjna. Po tych słowach turyści z Polski zgodzili się skorzystać z trasy dla miejscowych.
Po rozliczeniu się z taksówkarzem (zgodnie z planem zapłaciliśmy po połowie), zaprowadził nas, żeby kupić bilety na "egipską ścieżkę". Tam miły pan pokazał nam na mapie, jak będzie przebiegało zwiedzanie i zapytał, czy chcemy zwiedzać na koniu, czy wielbłądzie. Twierdził, że musimy wybrać i że na ścieżce turystycznej też nie będzie opcji, żeby zwiedzać spacerem - kontynuowała swoją opowieść dziennikarka.
Ponieważ ani ona, ani jej towarzysze nie byli wcześniej w Gizie, zgodzili się na proponowane rozwiązanie i zapłacili po 40 dolarów. Chwilę później chcieli się wycofać, ale druga strona oponowała. Ostatecznie miejscowy oddał im pieniądze, potrąciwszy po 5 dolarów od osoby.
Bardzo szybko okazało się, że wejście dla turystów było blisko, a znajdujący się przy nim handlarze wcale nie byli tak nachalni. No i można było zwiedzać na piechotę.
Kolejna atrakcja - kolejna próba oszustwa
Po raz kolejny dziennikarka przekonała się o tym, że warto być czujnym, przed Muzeum Egipskim w Kairze. Tam dwie osoby przekonywały ją, że nie wejdzie zwiedzić budynku przed godz. 11:00, gdyż od 9:00 przez dwie godziny zwiedzać mogą jedynie zorganizowane grupy.
Jeśli macie czas, a macie, bo bilety możecie kupować od 11, to niedaleko jest świetna kawiarnia. Pokażę wam - zachęcał Egipcjanin.
Turyści z Polski się nie dali namówić. Poszli prosto do muzeum, które oczywiście było otwarte dla wszystkich zwiedzających już od godz. 9:00.