Do redakcji "Faktu" napisała pani Karolina, która w tym sezonie wakacyjnym postanowiła wybrać się nad Morze Czarne. Kobieta nie kryła zaskoczenia, tym co zobaczyła w Bułgarii.
Na plaży ani jednego parawanu. Każdego ranka pracownicy hotelu szorowali białe chodniki. Posiłki do wyboru w ramach all inclusive robiły wrażenie, że głowa mała - pisze Polka w wiadomości wysłanej do gazety.
Z relacji kobiety wnika również, że podczas wypoczynku wybrała się do pobliskiego Obzoru, gdzie udała się do jednego ze sklepów spożywczych, który znajdował się tuż przy plaży. "Jakbym cofnęła się w czasie" - wyznała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Różnica między hotelem, w którym mieszkałam a resztą Bułgarii, była zaskakująca. Widać, że ludzie żyją tam skromnie, wiele miejsc woła o remont - napisała.
Podkreśliła, że sklepy i lokale przypominają nasze, tyle że z lat 90. "To mi jednak nie przeszkadzało, bo ciepłe morze i niskie ceny wszystko rekompensują. W Bułgarii jest tanio - zaznaczyła.
Jakie są ceny w sklepie spożywczym w turystycznej miejscowości nad Morzem Czarnym?
Z nadesłanych przez nią zdjęć wynika, że na przykład bułgarski chleb - po przeliczeniu na naszą walutę - kosztuje 3,16 zł. Litr mleka - 3,40 zł, paczka makaronu - 4,55 zł. Z kolei na kilogram pomidorów trzeba wydać 7 zł. Ziemniaki są złotówkę tańsze.
Ciut droższe są w Bułgarii słodycze. Widziałam nadziewane czekolady Milka za prawie 8 zł - pisze pani Karolina.
Jest jeszcze jedna rzecz, która zaskoczyła Polkę. "Położyłam na ladzie mrożoną kawę za 'piątkę', olejek do opalania za ok. 20 zł i kilka magnesów na lodówkę. Podałam kasjerce odliczoną kwotę. Wzięła pieniądze i na tym koniec, następny klient. Nie dostałam paragonu - ujawniła czytelniczka "Faktu".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.