Niemałe problemy z oddychaniem miała 24-letnia Rebecca McManus po tym, jak weszła po schodach na drugie piętro. Uznała jednak, że wszystkiemu winna jest astma, a także 22. tydzień ciąży.
Gdy usiadła na sofie, na jej Apple Watchu (nowoczesny zegarek) pojawiło się ostrzeżenie. Urządzenie zaalarmowało, że spoczynkowe tętno kobiety podskoczyło aż do 154 uderzeń na minutę. Standardowo powinno wynosić od 60 do 100 uderzeń na minutę.
Rebecca trafiła do szpitala. Medycy zdiagnozowali natomiast zatorowość płucną - w jej płucach pojawiły się skrzepy krwi. Lekarze szybko poinformowali kobietę, że to stan zagrażający życiu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobiecie przypisano leki rozrzedzające krew. - Czułam się zmęczona i momentami brakowało mi tchu, ale nie spodziewałam się czegoś takiego. Po pokonaniu dwóch pięter i dotarciu do mojego mieszkania walczyłam o złapanie oddechu - powiedziała 24-latka w rozmowie z "Daily Record".
Usiadłam na kanapie, a zegarek zaalarmował mnie, że moje tętno wynosi 140 uderzeń na minutę, jakbym wykonywała jakieś ćwiczenia. Nie wierzyłam w to aż do momentu, w którym wstałam i poczułam zawroty głowy. Potem tętno wzrosło do 154 uderzeń na minutę - dodała.
Dramat 24-latki. Śmierć zajrzała jej w oczy
Sprawa była naprawdę poważna. Można pokusić się o stwierdzenie, że śmierć zajrzała 24-latce w oczy.
Gdyby nie mój Apple Watch, nie zdawałabym sobie sprawy z niebezpieczeństwa, w jakim się znajduje. Właśnie on uratował mi życie - podsumowała Rebecca.
Gdyby kobieta nie trafiła do szpitala, to mogłaby nawet umrzeć. Zakrzepy krwi mogą bowiem powodować udary czy też zawały serca.