Popularna w sieci bloggerka Wiskola internetową sławę zawdzięcza talentowi do makijażu. Swego czasu była jedną z najbardziej popularnych dziewczyn na polskim Instagramie, specjalizujących się w pokazywaniu nowinek urodowych i malowaniu się na wizji.
Jakiś czas temu jednak zniknęła. Na Instagramie próżno było szukać nowych arcydzieł na jej twarzy, sama też długo się nie wypowiadała.
Wróciła dopiero pod koniec ubiegłego roku i opowiedziała o zmianach, które zaszły w jej życiu. A tych było niemało.
Choroba dała jej w kość
26-latka musiała zmierzyć się z ciężką chorobą, o której wiele kobiet wstydzi się rozmawiać.
Chodzi o endometriozę. To choroba układu rozrodczego. Mamy z nią do czynienia, gdy część komórek endometrium razem z krwią miesiączkową przedostaje się do jajowodów i wydostaje przez nie do jamy brzusznej.
Problem endometriozy dotyczy w zdecydowanej większości kobiet w wieku rozrodczym. Szacuje się, że schorzenie to występuje u 5-7 proc. wszystkich kobiet.
Objawy związane są z zaburzeniami układu hormonalnego. Miesiączki są bardzo bolesne, długie oraz obfite. Bardzo wiele pacjentek uskarża się też na ból podczas stosunku seksualnego i w sporadycznych przypadkach na plamienia międzymiesiączkowe oraz śladowe ilości krwi w kale i moczu.
Wiskola musiała przejść operację. Po niej bardzo przytyła, dlatego też nie chciała pokazywać się publicznie. W lipcu ubiegłego roku postanowiła jednak zawalczyć o siebie - nawet nie dla urody, a dla zdrowia.
Treningi i dieta szybko przyniosły spodziewane efekty. W nowy rok influencerka weszła 10 kg lżejsza.
Teraz pokazuje swoją drogę przez nagrywanie vlogów o diecie, ćwiczeniach i życiu codziennym. Ostatnio jednak wstawiła filmik, na którym... popłakała się.
Wszystko dlatego, że od paru dni bardzo bolał ją brzuch. Miesiączkę też miała bardzo skąpą. Te objawy mocno ją zaniepokoiły.
Do tego stopnia, że zrobiła test ciążowy, który okazał się być negatywny. A w związku z tym zaczęła podejrzewać, że choroba wróciła. Zapisała się więc do ginekologa.
Mam nadzieję, że to ból spowodowany tylko jakimś stresem - mówi smutno na nagraniu.
Nie ma co teraz panikować. Pójdę do lekarza i zobaczymy. (...) Kiedyś nie czułam potrzeby, żeby się tu uzewnętrzniać odnośnie mojej choroby. Ale teraz mimo wszystko, uważam, że to ważne. Może chociaż jedna typiarka zdecyduje się po tym filmiku, żeby iść się przebadać, bo na przykład tak jak ja czuje, że coś jest nie tak, a odkłada to na później - dodaje.
Jak widać, w lekkiej formie można przekazywać też ważne informacje. Postawa godna podziwu?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.