19 stycznia rzecznik odwiedził klub WOW. Polecono mu ten lokal w odległym o 350 metrów hotelu Best Western Hotel Cristal. Na miejsce miał podjechać służbowym bmw z ochroniarzem. Misiewicz twierdzi, że na imprezie nie pił, nie stawiał innym, nie rozmawiał o szefie ani o Smoleńsku, z nikim nie tańczył i nie oferował pracy. Świadkowie twierdzą ponoć co innego.
Do klubu z kolegami przyszedłem pieszo, pamiętam, bo było wtedy bardzo ślisko - mówił Misiewicz w rozmowie z dziennikiem.
Tak wizytę w lokalu podopiecznego Antoniego Macierewicza podsumowują świadkowie:
- chciał, by DJ ogłosił ze sceny, iż Misiewicz pojawił się w klubbie,
- oferował przygodnie poznanemu człowiekowi posadę ministra obrony terytorialnej,
- nagabywał i lepił się do dziewczyn,
- po pijanemu ma identyczne poglądy polityczne jak na trzeźwo,
- "robił wiochę", szastając pieniędzmi w barze.
Limuzyna, ochroniarz, szastanie pieniędzmi, nagabywanie studentek i proponowanie pracy każdemu, kto rozpozna, kim jest. To nie historia z życia milionera. To noc w białostockim klubie spędzona w czasie służbowej delegacji przez rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza - czytamy.
Jak opowieść o eskapadzie Misiewicza przyjęła sieć?
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.