Po krwawym ataku w Krasnogorsku pod Moskwą, Putin długo milczał. Publicznie zabrał głos dopiero po upływie 19 godzin, a podczas przemówienia oskarżył Kijów o pomoc terrorystom. Według niemieckich mediów, wydarzenie w Crocus Hall upokorzyło Putina, a jego gniew może teraz "uderzyć z całą mocą w Ukrainę".
Władimir Putin pozostaje prezydentem Rosji na kolejną kadencję i wiele wskazuje, że zostanie nim do swojej śmierci. Polityk jest już po siedemdziesiątce, podobnie jak wielu jego najbliższych współpracowników. Nic więc dziwnego, że zaczęły się poszukiwania następców. Kto mógłby zastąpić Putina?
Amerykanie przekonują, że już na kilka tygodni przed zamachem w Krasnogorsku pod Moskwą ostrzegali Rosjan przed potencjalnym zagrożeniem. Kreml miał zignorować te ostrzeżenia. Inną wersję zdarzeń przedstawił właśnie Anatolij Antonow - ambasador rosyjski w Waszyngtonie. Jak twierdzi, Rosja nie otrzymała od Stanów Zjednoczonych żadnych ostrzeżeń.
Wielu ekspertów uważa, że zamach terrorystyczny pod Moskwą zostanie przez Władimira Putina wykorzystany, by rzucić jeszcze większe siły na front wojny w Ukrainie. Podobnego zdania jest minister koordynator służb specjalnych, Tomasz Siemoniak.
W piątek wieczorem w wyniku ataku w Crocus City Hall w w Krasnogorsku pod Moskwą zginęły przynajmniej 133 osoby, a 140 trafiło do szpitala. Do zamachu przyznało się tzw. Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (zwane ISKP lub ISIS-K). Władze Rosji tego nie potwierdziły, ale przekazały w sobotę rano, że zatrzymano 11 podejrzanych. Wstrząsające nagranie z jednym z nich trafiło do sieci.
W sali koncertowej Crocus City Hall w Krasnogorsku pod Moskwą doszło do strzelaniny. Zamaskowani napastnicy otworzyli ogień do osób przybyłych na koncert rockowy. Doszło również do eksplozji i wybuchł ogromny pożar. Według najnowszych ustaleń jest 60 zabitych i co najmniej 145 rannych.
W piątek w sali koncertowej w Krasnogorsku pod Moskwą doszło do ataku terrorystycznego, w którym zginęło – jak wynika z najnowszych informacji – ponad 60 osób. Amerykanie już od kilku tygodni mieli ostrzegać przed niebezpieczeństwem, ale Władimir Putin zignorował ostrzeżenia. Nazwał je "szantażem".
W sali koncertowej pod Moskwą grupa napastników otworzyła ogień przed koncertem zespołu rockowego. Wiadomo o kilkudziesięciu ofiarach. Były szef Agencji Wywiadu płk Grzegorz Małecki wskazywał prowokację reżimu Putina jako najbardziej prawdopodobną hipotezę. Odpowiedzialność wzięło na siebie jednak Państwo Islamskie.
Rosyjska Federalna Służba Nadzoru dodała "międzynarodowy ruch społeczny LGBT" do listy organizacji terrorystycznych i ekstremistycznych. "Najprawdopodobniej aresztowania działaczy staną się masowe i łatwiej je będzie uzasadnić" - martwią się aktywiści, którzy pozostali w kraju.
Centralna Komisja Wyborcza podała, że po przeliczeniu 100 proc. protokołów Władimir Putin zdobył w "wyborach" prezydenckich 87,28 proc. głosów. Do urn poszło 77,44 proc. Rosjan uprawnionych do głosowania. W takie wyniki nie wierzy autor kanału Generał SWR, który opublikował inne wyniki głosowania. Są mocno zaskakujące.
Władze jednej z autonomicznych jednostek Republiki Serbskiej dążą do oddzielenia się od reszty kraju. Jej prezydent Milan Dodik jest wiernym sprzymierzeńcem Władimira Putina. Komisja Europejska chce rozpocząć rozmowy akcesyjne z Bośnią i Hercegowiną, ale niektórym członkom Wspólnoty nie podoba się ten pomysł, gdy sytuacja wewnętrzna tego kraju jest napięta.
Potencjalny konflikt między Rosją i NATO rozgrzewa wyobraźnię ekspertów i wywołuje ciarki na plecach, bowiem gołym okiem widać skutki inwazji Putina na Ukrainę. Pojawiają się jednak informacje, że celem rosyjskiego prezydenta nie będzie państwo sojuszu, ale niewielka republika granicząca z Ukrainą - Mołdawia. W końcu w zbuntowanym Naddniestrzu stacjonują rosyjskie siły.
Plotki o tym, że Władimir Putin nie żyje, pojawiały się bardzo często w mediach społecznościowych w szczególności jesienią ubiegłego roku. Nic jednak nie wskazuje, aby były prawdziwe. Leszek Miller, były premier postanowił jednak dolać oliwy do ognia jednym wpisem. Wspomniał o rzekomej śmierci Putina w kontekście wyborów prezydenckich w Rosji.
Władimir Putin wygrał kolejne wybory prezydenckie w Rosji, choć wiemy doskonale, że elekcja ta nie miała żadnej z cech normalnych wyborów w krajach demokratycznych. Dyktator postanowił świętować zwycięstwo na Placu Czerwonym. Nawiązał oczywiście do wojny w Ukrainie i "sukcesów" Rosjan.
– W głubince znowu zasadzą kartofle i kapustę, i przeżyją, jak zawsze. A wielka polityka? Rosjanie mają ją w nosie. Chcą stabilizacji. Tę gwarantuje Putin – mówi po wyborach w Rosji w rozmowie z o2.pl prof. Hieronim Grala. Dodaje, że "skończyły się żarty z drugiej armii trzeciego świata": – Ta część Rosji, której świat się boi – część militarna – wbrew sygnałom okazała się mocniejsza niż myślano.
Rosyjska propaganda świętuje wyborcze "zwycięstwo" Władimira Putina i zaczyna komunikować się ze światem w swoim, niezwykle agresywnym stylu. Tym razem dostało się też papieżowi Franciszkowi, o którym propagandyści nie mają najlepszego zdania. "A któż to jest?" - pytają lekceważąco i wyśmiewają głowę kościoła.
Jak podała w poniedziałek propagandowa Ria Nowosti, czyli rządowa agencja informacyjna z Rosji, papież Franciszek miał pogratulować Władimirowi Putinowi jego zwycięstwa w kolejnych wyborach prezydenckich w tym kraju. Watykan nie potwierdza tych kontrowersyjnych doniesień, a sam papież milczy.
W niedzielę zakończyły się trzydniowe wybory prezydenckie w Rosji. Według danych centralnej komisji wyborczej frekwencja była na poziomie 73 proc., a Władimir Putin otrzymał 87,97 proc. głosów. Nicolas Maduro z Wenezueli był jednym z pierwszych, którzy pogratulowali Putinowi zwycięstwa w wyborach. Kto jeszcze dołączył do tego grona?