Podczas wyczerpującej wędrówki po Tatrach nawet kawałek podłogi jawi się jak ziemia obiecana warta każdych pieniędzy. Ale co gdy za nocleg w schronisku przyjdzie nam płacić jak za dobę hotelową ze śniadaniem? Taki scenariusz zdaniem dzierżawców schronisk jest możliwy. Powód? Rekordowo drogi opał.
Zawsze z przykrością podnosimy ceny i nie jest to nasza pazerność, tylko konieczność. Każdy widzi, co się dzieje w dolinach. Mamy swoje stałe koszty, których nie jesteśmy w stanie już obniżyć. Całoroczna gotowość kosztuje, a tzw. wsady do kotła rosną szybciej i są większe niż nasze podwyżki – w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" podkreśla gospodarz Bacówki PTTK na Rycerzowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W schronisku mieszczącym się w popularnej wśród miłośników polskich Tatr, dolinie Pięciu Stawów za nocleg w dwuosobowym pokoju zapłacimy obecnie 110 złotych. Nieco taniej można się tu przespać w wieloosobowym pokoju, gdzie liczba gości waha się od 7-10 osób. W takiej konfiguracji, koszt łóżka to 70 złotych.
Jednak wielu turystów wędrujących po szlakach od lat twierdzi, że ceny schronisk, zważywszy na ich standard nigdy nie były dużo tańsze od prywatnych kwater, a prawdziwy problem, szczególnie dla osób wybierających się na jednodniowe wycieczki to koszt picia i jedzenia serwowanego w schroniskach.
Czytaj także: Luka w obostrzeniach? "Szkoda, że Bareja już nie żyje"
Obawiam się, że w pewnym momencie nie będzie mnie stać na luksus wypicia kawy czy zjedzenia zupy w schronisku – mówi wprost jedna z turystek w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Osoby prowadzące schroniska tłumaczą, że systematyczny wzrost kosztów postępował od lat, jednak obecnie jest on bardziej odczuwalny ze względu na wzrost kosztów opału i energii. Wcześniej też niektóre schroniska mogły liczyć na dotacje, obecnie dzierżawcy prowadzą po prostu działalność gospodarczą. Po polskiej stronie Tatr działa siedem schronisk.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.