Charakterystyczna i szpecąca zabytkowy krajobraz starego miasta palma pojawiła się na początku czerwca. Trzymetrowe białe drzewo, które na dodatek świeci mocnym, fioletowym światłem po zmroku jest elementem promocyjnym znajdującego się tam kontrowersyjnego klubu.
Jej pojawienie się w historycznym centrum Gdańska wywołało lawinę negatywnych komentarzy. Większość komentujących osób wskazuje, że jest to "kicz" i ""szpetota", choć zdarzają się też tacy, którzy bronią tego pomysłu. Wśród argumentów pojawia się m.in. temat świecących krucyfiksów na gdańskich kościołach.
To, co systematycznie pojawia się tym temacie, to ustawa krajobrazowa, która ma uniemożliwić długie funkcjonowanie tej "atrakcji". Jak się jednak okazuje, wiele wskazuje na to, że zostanie ona z gdańszczanami na dłużej, ponieważ sprawnie obchodzi przepisy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koordynator Zarządu Dróg i Zieleni załamuje ręce
Podobny głos wyraził cytowany przez "Gazetę Wyborczą" architekt Paweł Mrożek, który prowadzi prześmiewczy fanpage "Sto Lat Planowania". Stwierdził on, że gdańskie stare miasto jest jednym z najbardziej zaniedbanych wizualnie wśród dużych miast. Powodem ma być wolna amerykanka przedsiębiorców w tym temacie.
Jest to o tyle przygnębiające, że w sprawie szpecącej palmy miasto jest właściwie bezsilne. Obecnie jedyna nadzieja na jej usunięcie znajduje się w rękach Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, którego urzędnicy poprosili o interwencję.
Uchwała krajobrazowa Gdańska porządkuje zasady dotyczące warunków sytuowania reklam, natomiast palma sama w sobie nie jest reklamą w myśl definicji zawartej w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, dlatego zapisy UKG nie mają tutaj zastosowania. Ponadto należy podkreślić, że palma znajduje się na terenie prywatnym, w związku z czym nie podlega procedurom ustawy o drogach publicznych, związanym z zajęciem pasa drogowego - tłumaczy w rozmowie z portalem trojmiasto.pl Konrad Marciński z Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.