Ze zrozumiałych przyczyn wieść o rzekomej próbie "kolejnego zamachu" na 7WTC - dwa słynne wieżowce, zlokalizowane na dolnym Manhattanie - obiegła media, szczególnie lokalne w USA. W niedzielę bowiem doszło do incydentu, podczas którego dron DJI Air 2S wleciał w panele okienne na 3. piętrze budynku.
Operator drona, czyli Adam Ismail z Teksasu, zgłosił sprawę na policję. Został także przesłuchany przez FBI. Okazało się, że przyjechał do Nowego Jorku z Teksasu. Miasto to odwiedził w celach turystycznych.
Jak przyznał, jego zamiarem nie był żaden "zamach", a jedynie chęć zrobienia spektakularnych zdjęć obiektom 7WTC, jednak stracił panowanie nad dronem, przez co doszło do głośnego incydentu. Multikopter zaklinował się wówczas pomiędzy panelami okiennymi. Wieść o tej sytuacji szybko obiegła media i postawiła na nogi setki funkcjonariuszy.
Czytaj także: Potrącił dziecko na pasach. 12-latka ma zmiażdżone kości
Pod kompleksem budynków zaroiło się od policji. Wielkie poruszenie na Manhattanie
Pod 7WTC zaroiło się od policji. Natychmiast rozpoczęto śledztwo w sprawie możliwości zamachu, choć oficjalnie mało osób wierzyło w taką wersję wydarzeń.
Adam Ismail z Dallas otrzymał za swój czyn zakaz używania dronów w okolicy 7WTC. Sam turysta natomiast zdawał się wyrażać ogromną skruchę i żałować incydentu, do którego dopuścił nieumyślnie. Od początku współpracował z policją, a także z FBI.
Czytaj także: Naczepa odczepiła się od ciągnika. Trafiła w rowerzystów
Czy jednak zachowanie funkcjonariuszy, a także postawienie na nogi FBI było rozsądne? Jak twierdzą eksperci, którzy komentowali sprawę w rozmowie z redakcją Forbesa, tego typu incydent mógł skończyć się nawet tragedią, o ile należałby do osoby, która faktycznie chciałaby przeprowadzić kolejny od 11 września 2001 zamach na kompleks budynków WTC.
W dzisiejszych czasach tak małe multikoptery są już w stanie transportować na pokładzie niewielkie ładunki wybuchowe - wystarczające, aby doprowadzić do kolejnej narodowej tragedii.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.