Tatrzański Park Narodowy rozpoczął testy busa elektrycznego na Morskie Oko. To jeden z punktów zawartego porozumienia pomiędzy wozakami, a obrońcami praw zwierząt. Wszystko po jednej z sytuacji, gdy na trasie przewrócił się koń, a woźnica uderzył zwierzę w pysk, by ten stanął na nogi.
Obecnie jesteśmy w fazie testów. Sprawdzamy, jak zachowuje się bus na trudnej, górskiej drodze. Kursuje bez turystów na pokładzie. Mamy oferty kolejnych firm i jeśli się sprawdzi, to i tak będziemy musieli przeprowadzić postępowanie przetargowe w celu zakupienia pojazdu - mówi o2.pl Magdalena Zwijacz-Kozica, kierownik Działu Udostępniania w TPN.
Tatrzański Park Narodowy dość szybko zareagował po aferze, którą niedawno żyła cała Polska. Zmiana i pojawienie się nowego środka transportu nie przypadły do gustu fiakrom, którzy od lat wożą turystów konnymi zaprzęgami. I nie chcą słyszeć o zmianach, które traktują jako zagrożenie dla swojej działalności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nam nie trzeba pomagać, wystarczy nie przeszkadzać. Jeśli bus woziłby osoby niepełnosprawne i starszych, to nam to nie przeszkadza, bo już takie kursowały. Ale konkurencja jest dla nas równoznaczna z likwidacją - komentuje Władysław Nowobilski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka.
Przewoźnicy zapewniają, że konie przewożące turystów, są regularnie badane. Grupa lekarzy zwykle ocenia pozytywnie stan zwierząt. - Między kursami koń ma dwie godziny przerwy, teraz dojdzie kolejna. On idzie stępem. Dostaje jedzenie, witaminy. To normalna praca. Od 2009 roku do internetu trafiło tylko pięć zdjęć leżącego konia - argumentuje Nowobilski.
Magdalena Zwijacz-Kozica z TPN-u przypomniała, że ewentualna decyzja o zakupie transportu elektrycznego i wprowadzeniu go na stałe wymaga porozumienia ze Starostwem Powiatowym w Zakopanem, które jest właścicielem drogi na Morskie Oko.
TPN przekazuje, że po wdrożeniu elektryka, bus będzie przede wszystkim wozić osoby niepełnosprawne i starsze. Z tego powodu, władze Parku muszą być pewne do możliwości i bezawaryjności pojazdu. - Bus nie może na przykład w zimie stanąć w połowie drogi - mówi nam przedstawicielka Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Przewoźnicy z Morskiego Oka pójdą na bruk?
Na trasie pracuje sześćdziesięciu wozaków. Dzięki wożeniu turystów utrzymują swoje rodziny. To też trzeba brać pod uwagę, podejmując wszelkie decyzje dotyczące transportu na tej drodze - zaznaczyła Magdalena Zwijacz-Kozica.
W podobnym tonie wypowiada się prezes Władysław Nowobilski. Jak mówi, niektórzy pracują tu całe życie. Ponadto wielu przewoźnikom do emerytury zostały trzy, a nawet dwa lata.
- Gdzie oni pójdą pracować po zwolnieniu? My nie jesteśmy oczywiście tak przywiązani do konia, jak do człowieka, ale jednak staramy się nim opiekować i o niego dbać. Gdybyśmy się nad nimi znęcali, to by nie były łagodne w stosunku do nas. Jakby coś je bolało, to byłyby agresywne - dodaje prezes Stowarzyszenia Przewoźników.
Potrafimy zamykać zakład, zwalniać w ciągu chwili po 300-400 osób. A tu jest sześćdziesięciu wozaków, którzy nie potrafią zrozumieć, że świadomość w Polsce się zmienia. Oni tak na prawdę szkodzą góralom - odpowiada na pytanie o2.pl poseł Lewicy Łukasz Litewka.
Jedno jest pewne, coś w związku z aferą się wydarzy, ale sami górale do zmian chętni nie są. Sęk w tym, że sprawa konnych powozów do Morskiego Oka poruszyła ludzi w całej Polsce.
Władysław Nowobilski przekonuje, że w ostatnim czasie fiakrzy spotykają się ze sporą falą hejtu w internecie. Uważa, że każdy osobiście powinien przekonać się, jak konie są traktowane. Ale to tylko jedna strona medalu.
Poseł Litewka komentuje: "Docelowo całkowity zakaz transportu konnego"
Łukasz Litewka, poseł Lewicy, w sieci głośno grzmi i walczy o zakaz transportu konnego na Morskie Oko. Zaproponował korzystanie z meleksów. - Cieszę się, że coś się ruszyło. Jednak uważam, że meleksy byłyby bardziej atrakcyjne dla turystów. Nie chciałbym, aby nagle się okazało, że w zamkniętym busie nie ma przewiewu i jest za gorąco - mówi nam parlamentarzysta.
Poseł Lewicy jasno wskazuje, że docelowo chciałby całkowitego zakazu transportu konnego na Morskie Oko. Według niego, są badania, które pokazują, że koń cierpi najbardziej schodząc z góry, a wykonywać swoje zadania może jedynie przez 2 do 4 lat.
Tatrzański Park Narodowy, jak sama nazwa wskazuje, powinien chronić zwierzęta. Nie wiem, czy jest na świecie drugi park, który pod pretekstem zarabiania pieniędzy, pozwala na cierpienie zwierząt. Podtrzymuję swoje słowa. Ta sytuacja niczym nie różni się od cyrku. Tam też zarabiają na cierpieniu. Nie będę miękki w tym temacie, bo to, co się dzieje, to jest kpina - ostro komentuje sprawę Litewka.
Poseł twierdzi, że wielu mieszkańców na Podhalu zaczyna rozumieć problem i zwyczajnie nie akceptuje działalności przewoźników. Jak mówi, dostaje sygnały zszokowanych przedsiębiorców, którzy twierdzą, że Zakopane jest omijane przez turystów ze względu na sytuację z końmi w Morskim Oku.
Zastanawiamy się nad sztuczną inteligencją, a szokiem w naszym kraju jest próba zastąpienia zwierząt - kończy Łukasz Litewka.
Mateusz Kaluga, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.