Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...

Uratowała tonącego we Wrocławiu. Tłum gapiów tylko nagrywał

139

Pani Nina uratowała mężczyznę tonącego we wrocławskiej fosie. Nikt jej nie pomógł — tłum gapiów co najwyżej śmiał się i robił zdjęcia. Później jeden z portali napisał, że kobieta była pod wpływem środków odurzających. - Zmieszali mnie z błotem - powiedziała "Gazecie Wyborczej".

Uratowała tonącego we Wrocławiu. Tłum gapiów tylko nagrywał
Fosa we Wrocławiu. (Wikipedia)

Dzień po majówce pani Nina Dzierzecka wybrała się na spacer z córkami: 11-letnią i 15-miesięczną. Dotarły nad fosę miejską przy Wzgórzu Partyzantów we Wrocławiu. Tam zauważyły, że pewien starszy mężczyzna zaczął dygotać, stracił równowagę i wpadł do wody.

Uratowała tonącego

Jak relacjonuje pani Nina, mężczyzna kilkukrotnie uderzył się w głowę. Próbował się ratować i przytrzymać drzewa, ale niestety to nic nie dało. Nikt mu nie pomógł.

Ludzie zaczęli komentować: "pewnie pijany", śmiać się i wyciągać telefony do nagrywania. W pobliskiej kawiarni nie było ani jednego wolnego stolika, ale nikt stamtąd nie zareagował, żaden mężczyzna - mówi "Gazecie Wyborczej".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Koszmar na przejeździe kolejowym w USA. Wszystko nagrały kamery

Pani Nina postanowiła sama uratować tonącego. Poprosiła stojącą w pobliżu kobietę o zaopiekowanie się jej dziećmi i weszła do fosy. Wyciągnięcie mężczyzny z wody nie było łatwe, ale w końcu się udało. Na brzegu znalazło się kilka osób, które przetransportowały poszkodowanego na brzeg

Na miejsce przyjechała straż pożarna, policja i pogotowie. Nikt nie udzielił pomocy pani Ninie, chociaż podczas ratowania tonącego mocno się poraniła. Obca kobieta zaproponowała jej herbatę, żeby się nie wyziębiła. Później sama wróciła do domu.

Z wózkiem, cała mokra, wróciłam do domu. A ze szkłem chyba z 12 godzin chodziłam, bo dopiero kiedy noga mi napuchła, wyjęłam spory odłamek - opowiada pani Nina.

Sprawa została opisana w "Gazecie Wrocławskiej", ale zawierała nieprawdę. Wynikało z niego, że pani Nina była pod wpływem środków odurzających. - Ratownicy udzielali pomocy pani, która siedziała wcześniej nad fosą i przez używki akurat w tym czasie zasłabła. Ale nie miała nic wspólnego z ratowaniem tonącego - wyjaśnia kobieta.

Ale ta sytuacja sprawiła wiele przykrości mnie i mojej córce, bo jej koledzy ze szkoły przeczytali ten tekst i śmiali się z niej, jaką to ma matkę - opowiada zdenerwowana pani Nina.

Pani Nina zadzwoniła do redakcji, żeby sprostować te informacje o sobie, ale tekst nie uległ zmianom. Zmieniło się to dopiero po publikacji "Gazety Wyborczej". Służby ratunkowe także nie widziały nic złego w swojej postawie. Stwierdzono, że pani Nina nie potrzebowała doraźnej pomocy.

Autor: ABA
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Ukraiński recydywista w Sopocie. Pokazał policjantom fałszywe prawo jazdy
Trzaskowski: Na spotkania w prekampanii jeżdżę prywatnym samochodem, urlopu nie planuję
Wypadek na roli. Nogę mężczyzny wciągnęła maszyna
PiS ogłosi swojego kandydata na prezydenta. Wiadomo już gdzie
Skrajnie osłabiony senior w Gdańsku. Jej reakcja uratowała życie 71-latka
Estonia. Tysiące niewybuchów na poligonie wojsk NATO
Łatwiejszy dostęp do pomocy psychologicznej dla nastolatków? "Zmiany od dawna oczekiwane"
Wywieźli ponad 600 opon. Smutny widok. "Las to nie wulkanizacja"
Groźny wypadek w Piotrkowie. Samochód wjechał w przystanek
Skandaliczna interwencja w Gdańsku. "Nie jestem zwykłym psem"
"Straszna tragedia". Szkoła żegna 14-letnią Natalię
Banan i kawałek taśmy klejącej. Kontrowersyjne dzieło sprzedane za miliony
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić