Sporo mówi się o tym, jak dużo trzeba zapłacić za skorzystanie z toalety w miejscach turystycznych, chociażby nad Bałtykiem. Coraz rzadziej jest to możliwe za symboliczną złotówkę czy dwa złote. Zazwyczaj ceny zaczynają się od pięciu złotych i sięgają nawet... dziesięciu złotych!
Przy tych cenach, jak człowiek musi skorzystać z toalety kilka razy dziennie, to po prostu go na to nie stać - powiedział "Faktowi" oburzony wczasowicz z Kołobrzegu.
Mężczyzna akurat wyłonił się z krzaków. Oczywiście udał się tam za potrzebą. - Gdyby to było tańsze, nikt po krzakach by nie latał - zapewnił.
Ceny publicznych toalet dają się we znaki turystom i podróżnym. Głębiej do kieszeni muszą sięgać ci, którzy na wczasy jadą całymi rodzinami. - Faktycznie, przy tych cenach, to taka jak moja czteroosobowa rodzina, poczuje ten wydatek mocno w portfelu - stwierdził w rozmowie z "Faktem" Mateusz z Łodzi.
Toaleta była za darmo, a teraz trzeba płacić
W Kołobrzegu jeszcze w zeszłym roku miejskie toalety były darmowe. Teraz za skorzystanie z WC trzeba zapłacić 2 zł.
Koszty ich obsługi i użytkowania tak bardzo poszły w górę, że musieliśmy również wprowadzić opłaty - w ten sposób decyzję władz miasta tłumaczył rzecznik Michał Kujaczyński, cytowany przez wspomniany tabloid.
Nie brakuje też takich, którzy chcą uniknąć opłat za toalety. Wówczas udają się m.in. na wydmy. Warto jednak pamiętać, że załatwianie potrzeb fizjologicznych w miejscach niedozwolonych może skutkować wysokim mandatem, sięgającym nawet 500 zł!