Początkowo Paulina Smaszcz i Maciej Kurzajewski wypowiadali się o sobie z szacunkiem, jednak kilka tygodni temu sytuacja zmieniła się o 180 stopni.
Choć rozwiedli się na początku 2020 r., nowy związek prowadzącego "Pytania na śniadanie" widocznie nie dawał spokoju jego byłej żonie. Co ciekawe, swoim komentarzem na Instagramie Katarzyny Cichopek spowodowała, że para podczas podróży w Izraelu ujawniła swój związek.
Minęło kilka tygodni i pomiędzy Kurzajewskim a Smaszcz dalej iskrzy. Jak relacjonuje "Super Express", tydzień temu Smaszcz, wykorzystując moment, że jej były mąż prowadzi na żywo poranny program w TVP, odwiedziła byłą teściową i po tej wizycie poinformowała publicznie, że gwiazdor pozbył się z domu psa. To przelało czarę goryczy, tym bardziej że pies pojawił się u boku Maćka w śniadaniówce. Kurzajewski zgłosił na policję naruszenie miru domowego przez byłą żonę. Sprawą zajęli się funkcjonariusze z komisariatu w Wesołej pod Warszawą.
Potwierdzam, to prawda. To jest tak bolesne dla całej mojej rodziny, że nie będę tego komentował. Proszę nas zrozumieć - powiedział Kurzajewski.
Kurzajewski nasłał policję na byłą żonę. Smaszcz reaguje
Paulina Smaszcz szybko zareagowała na decyzję Macieja Kurzajewskiego. W specjalnym oświadczeniu odniosła się do zarzutów byłego męża.
Stanowczo zaprzeczam doniesieniom Macieja Kurzajewskiego, że nachodzę nasze byłe miejsce zamieszkania i jego mamę oraz moją byłą teściową, które przebywa w domu mojego byłego męża. Z moją byłą teściową Teresą Kurzajewską pozostaję w pozytywnych relacjach. Na posesji domu Macieja Kurzajewskiego byłam tylko raz, na prośbę moich synów, by sprawdzić czy pies BONO po wydaniu go przez Macieja wrócił jednak do domu - podkreśla Smaszcz dla "Super Expressu".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.