Kiedyś bokser i zawodnik MMA, teraz celebryta bijący najrozmaitsze sportowe rekordy i podejmujący dziwaczne wyzwania.
Wojciech Sobierajski od lat podejmuje ryzykowne challenge by skupić na sobie uwagę internautów i sponsorów. Ostatnio często można spotkać go w Tatrach. W połowie września z 50-kilogramowym kamieniem na plecach zdobył Rysy, a dosłownie przed kilkoma dniami boso wszedł na Orlą Perć.
I to właśnie ten pierwszy "wyczyn" oprócz fanów rekordzisty zainteresował też władze Tatrzańskiego Parku Narodowego i podzielił środowisko doświadczonych taterników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ludzie gór dyskutowali o zakazie wnoszenia głazów na szczyty, krytykowali też zagrożenie jakie 50-kilogramowy kamień na plecach mężczyzny stwarzał dla innych osób wchodzących za nim na szczyt.
Teraz okazuje się, że kolekcjoner rekordów mógł naruszyć prawo. Jak podaje Gazeta Wyborcza: Sobierajski "swoich działań nie konsultował ani z dyrekcją Tatrzańskiego Parku Narodowego, ani z Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym"
Tematem zajmuje się straż parku. - zapewniła Magdalena Zwijacz-Kozica z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Dodała, że TPN sprawdza przedsięwzięcie Sobierajskiego pod kątem naruszenia przepisów.
Jeśli więc zostanie stwierdzone naruszenie któregoś z przepisów ustawy o ochronie przyrody, prawdopodobnie jakieś konsekwencje wobec śmiałka zostaną wyciągnięte - zapewniła.
Co to oznacza w praktyce? Sobierajskiego może grozić mandat w wysokości 1000 złotych, a jak dodaje cytowany przez "GW" zastępca komendanta straży parku Grzegorz Lorek: szlak trzeba będzie doprowadzić do pierwotnego stanu, czyli w tym wypadku z powrotem znieść na dół 50- kilogramowy głaz.
Czytaj także: W Tatrach słychać wielkie ryki. To niedźwiedzie?