Bielsko-Biała kompletnie sparaliżowana. Ulewne deszcze zalały miasto. Centrum jest wręcz nieprzejezdne. Nawałnice występowały w wielu miejscowościach na południu Polski. - Ludzie nie mogą dojechać do pracy, bo woda nawet metrowa płynie ulicami - mówi o2 Magdalena Madzia, lokalna przedsiębiorczyni.
Na południu Polski od kilku godzin występują intensywne opady deszczu. Katastrofalna sytuacja ma miejsce w Bielsku Białej. Zarówno w mieście, jak i w powiecie strażacy po godz. 8 informowali nas o ponad 800 interwencjach. Woda zalała dworzec kolejowy, zajezdnię autobusową, ale też prywatne posesje.
Ulewne deszcze w Niemczech doprowadziły do ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. W poniedziałek wody Dunaju osiągnęły niebezpieczny poziom, w efekcie czego płynący po rzecze statek pasażerski, musiał wstrzymać rejs. 150 osób trzeba było ewakuować przy pomocy mniejszej łódki.
Wystarczy niepozorna ulewa, aby ulice polskich miast zamieniły się w rzeki i rwące strumienie. Okazuje się, że to nie przypadek. Miejskie systemy kanalizacyjne nie są w stanie odprowadzić nagłego nadmiaru wody. - Duża ilość wody opadowej może zmienić małe cieki wodne w miastach, w niekontrolowane masy wody czyniące spustoszenie - ostrzega dr. hab. Marta Pogrzeba.
59-letni Ivan Brizola, mieszkaniec Porto Alegre na południu Brazylii, nie potrafi pływać. Mimo to wypożyczył kajak, którym pomógł uratować ponad 300 osób z zalanych terenów w stanie Rio Grande do Sul. – Zaskoczyło mnie trochę, co byłem w stanie zrobić w kajaku – przyznał cytowany przez zagraniczne media 59-latek.
Od kilku dni Brazylia walczy z ogromnymi powodziami. Woda zalała m.in. miasto Canoes w stanie Rio Grande. W mediach pojawiło się nagranie, na którym widać konia, który utknął na dachu. Zwierzę na szczęście udało się uratować.
Południowa Brazylia mierzy się z ulewnymi opadami deszczu i ich negatywnymi skutkami. Jak informowały lokalne media w piątek, w wyniku powodzi i zejścia lawin błotnych zginęło co najmniej 39 osób. Sytuacja jest trudna, o czym wymownie świadczy nagranie krążące w sieci. Widać na nim, jak most osuwa się do rzeki tuż przed stojącymi przy nim ludźmi.
Zalane ulice, piwnice, samochody i duże opóźnienia w lotach. Największe miasto Hesji już po raz kolejny w ostatnich latach zmaga się z ekstremalnymi warunkami pogodowymi. Wczoraj Frankfurt nad Menem oraz okolice sparaliżowała gwałtowna burza z silnymi opadami deszczu.
Od mieszkańców regionu Orenburga wpłynęło do władz około 400 tysięcy wniosków o odszkodowania w związku z powodzią, która pustoszy okolicę. Przyczyną powodzi jest przede wszystkim nagłe nadejście ciepłej wiosny, która spowodowała szybkie topnienie dużych ilości śniegu i gwałtowne wezbranie rzek.
Co najmniej 11 osób zginęło w wyniku gwałtownych burz, które przeszły przez południowe Chiny i doprowadziły do powodzi. Ewakuowano dziesiątki tysięcy mieszkańców. Na nagraniach, które obiegły sieć, zarejestrowano apokaliptyczne sceny.
Zjednoczone Emiraty Arabskie mierzą się ze skutkami ulew i gwałtownych burz, które przechodzą nad północną i wschodnią częścią kraju. W Dubaju doszło do paraliżu komunikacyjnego, a wiele dróg zmieniło się w rwące rzeki. – Ponad 16 godzin spędziłam w taksówce, żeby przejechać kilka kilometrów – relacjonuje w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 Polka przebywająca w Dubaju.
Stan Uralu - rzeki, na której zbudowana była przerwana zapora, przekroczył poziom krytyczny. Liczba ewakuowanych z powodu powodzi w regionie Orenburga przekroczyła 7,7 tys. W niektórych miejscach pojawiły się jednak lepsze informacje.
W weekend, w mieście Orsk na południowym Uralu, w pobliżu granicy z Kazachstanem, pękła tama. Woda zalała kilka tysięcy domów. Według dyrektor firmy, która budowała tamę, wszystkiemu winne są gryzonie. Słuchający go dziennikarze spoglądali na siebie z niedowierzaniem.
W obwodzie orenburskim na Uralu podtopionych zostało ponad dwa i pół tysiące domów. Stało się to na skutek pęknięcia potężnej tamy w mieście Orsk, która chroniła miasto przed wodami rzeki Ural. Do tej pory ewakuowano ponad cztery tysiące osób. Mówi się również o trzech ofiarach śmiertelnych.
W wielu miejscach w Polsce obowiązuje już przeciwpodziowy stan alarmowy. Rzeki zaczęły wylewać, a przez kraj przechodzą fale wezbraniowe. Czy zagrożenie rozległą powodzą jest duże? Specjaliści uspokajają. IMGW zaznacza, że w najbliższych dniach sytuacja zacznie się stabilizować.
Damian Dąbrowski, geograf i meteorolog ze Świętochłowic, zwrócił uwagę na poważny problem. W polskich rzekach i zbiornikach mamy obecnie najwyższy poziom wód od 14 lat. Paradoksalnie to wcale nie oznacza, że nie będziemy mieć w tym roku suszy. Pogoda znów może przysporzyć nam kłopotów.
Dramatyczne sceny w Atlancie (Stany Zjednoczone), gdzie w połowie września przeszły intensywne ulewy, które doprowadziły do powodzi. Pewien kierowca został uwięziony w samochodzie, podczas gdy woda sięgała niemal do połowy przedniej szyby. Mężczyznę udało się uratować dzięki zdecydowanej reakcji policjanta.
W mediach społecznościowych opublikowano przerażający film, na którym widać jak w ciągu zaledwie kilku sekund libijskie ulice zamieniają się w prawdziwą rwącą rzekę. Na krótkim filmie widać, jak w wyniku sztormu Daniel, woda spływa po drodze i poza gruzem, zabiera ze sobą około 20 samochodów. To sceny niczym z biblijnego potopu.