Znana tiktokerka @wyzszy_instytut_smaku wybrała się do popularnej w Krakowie restauracji, która należy do Ewy Wachowicz. Zamówiła tam podpłomyk, tatara i napój. Niestety, nie wszystko przypadło jej do gustu. Kobieta pokazała też rachunek za obiad. Ten wcale nie był niski.
Niewidoma pani Ania wybrała się z psem asystującym do jednej z restauracji w Jarocinie. Usłyszała, że do sali nie wolno wchodzić z psem. - Poczułam się bardzo dyskryminowana i upokorzona ze względu na moją niepełnosprawność - wyznała młoda kobieta. Właściciele restauracji przeprosili ją za nieprzyjemności.
Jedna z japońskich turystek przeżyła szok, gdy zobaczyła rachunek za obiad w restauracji w Singapurze. Kobieta zamówiła danie z kraba, które okazało się horrendalnie drogie. Za posiłek musiała zapłacić równowartość 4000 złotych. Klientka lokalu wezwała policję.
Właściciel restauracji ze Zduńskiej Woli opisał zachowanie klientów, którzy przyszli w sobotni wieczór napić się alkoholu. Problem polegał na tym, że goście postanowili sami sobie przynieść trunki i po cichu kosztowali kupiony wcześniej alkohol na terenie restauracji. Kiedy zostali wyproszeni, postanowili się zemścić.
Nie od dziś wiadomo, że Zakopane (woj. małopolskie) nie należy do najtańszych miast w Polsce. Teraz pewna tiktokerka pokazała rachunek, jaki zapłaciła w restauracji w Kościelisku. Ludzie nie mogli uwierzyć. W komentarzach rozpętała się burza. "Masakra" - piszą zszokowani.
Dymitr Błaszczyk z kanału "Sprawdzam Jak" na co dzień mieszka we Wrocławiu, ale od jakiegoś czasu przebywa w Warszawie. Odwiedził już hotel, w którym zatrzymała się polska reprezentacja w piłce nożnej, a tym razem wybrał się w odwiedziny do restauracji Borysa Szyca.
Oranżada w butelce zwrotnej, krokiety w witrynie, tania wódka i stoły niczym ze szkolnej stołówki. Takie miejsca naprawdę jeszcze istnieją. Bar "80dziesiątka" działa na terenie Stoczni Gdańskiej nieprzerwanie od ponad 40 lat. To jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie nadal można poczuć autentyczny klimat PRL-u.
Czy zdarzyło ci się kiedyś opuścić restaurację zaledwie po kilku sekundach? Jeśli nie, być może zaczniesz to robić. Wszystko za sprawą filmiku, który opublikowała profesjonalna sprzątaczka. Zdradziła, jak rozpoznać, czy lokale dbają o czystość.
Od blisko dwóch lat w Warszawie funkcjonuje restauracja należąca do Roberta Lewandowskiego. Obejrzeć w niej można najważniejsze wydarzenia sportowe, ale i skorzystać z rozbudowanego menu. A ceny? Te mogą zaskakiwać.
Maturzystka chciała dorobić w wakacje, pracując w ekskluzywnym hotelu na Mazurach, teraz opowiada o tym, co zobaczyła w pracy "z życia wyższych sfer". - Musiałam łapać niektórych z bogatych gości, którzy z hotelu uciekali bez płacenia - opowiada.
Turyści podróżujący po świecie mogą natknąć się na wiele dodatkowych opłat. Paragony grozy ze świata pokazują, że restauracje i sklepy doliczają do rachunku przeróżne usługi — od pokrojenia kanapki, po przygrzanie jedzenie czy użyczenie krzesła.
Pani Teresa z Grudziądza (woj. kujawsko - pomorskie) to czytelniczka "Faktu", która poszła z mężem do osiedlowej restauracji. Emeryci zmówili tam na obiad dorsza, golonkę i kompot. Gdy otrzymali rachunek, to aż przetarli oczy ze zdumienia. "Byliśmy zaskoczeni" - mówiła dla tabloidu. Od razu chwycili za telefon i zrobili zdjęcie.
Europejskie standardy i zachowania bardzo często są zaskoczeniem dla turystów z USA. Jednak jak się okazuje miejscowy savoir-vivre może być zaskoczeniem także dla sąsiadów zza granicy. Przekonała się o tym Włoszka Rosaria Sarnacchiaro, która wybrała się z przyjaciółką na południe Francji.
Czytelnicy "Faktu", którzy spędzali urlop w Czechach, zjedli obiad w eleganckiej restauracji. Zachowanie obsługi lokalu, jakość jedzenia i cena, którą musieli zapłacić na końcu, wprawiły ich w niemałe zdziwienie. Sprawdź, ile wynosił rachunek za duży obiad z napojami i deserem.
Sezon na kurki w pełni. Kuszą ze straganów, z przepisów w sieci i menu w restauracjach. W jednym z lokali pojawiła się czytelniczka "Faktu", która miała ogromną chęć skosztować pozycji z karty sezonowej. Do czasu, aż zobaczyła ich ceny.
Szukała pracy w restauracji, zaproponowali jej mycie garnków w zimnej wodzie na 1/4 etatu. Po kilku kolejnych rozmowach o pracę w gastronomii kobieta nie wytrzymała i swoje doświadczenia opisała na jednej z grup dotyczących pracy w branży. "Ludzie, zacznijmy się szanować" - nawołuje we wpisie. Okazuje się, że podobnych historii jest więcej. Na łamach o2.pl opowiadają o nich pracownicy.
Czytelniczka "Faktu", która wybrała się ze swoimi znajomymi do pewnej karczmy pod Żywcem (woj. śląskie), nie kryła sporego zdziwienia. Gdy dostała rachunek za zamówione dania, aż sięgnęła po telefon. Musiała zrobić zdjęcie. "Totalnie zaskoczyło nas nie tylko jedzenie, ale też tamtejsze ceny" - mówiła.
Pewna włoska dziennikarka podczas wakacji wybrała się do eleganckiej i ekskluzywnej restauracji. Jednak nie mogła cieszyć się chwilą i czasem spędzonym w bliskimi, gdyż doszło do pewniej sytuacji, która bardzo mocno ją zbulwersowała. Kiedy przyszło do uregulowania rachunku okazało się, że kobieta musiała zapłacić za pusty talerz. Właścicielka restauracji, która doliczyła zdumiewającą opłatę, podała takie oto wyjaśnienie.