Przypomnijmy: w weekend doszło zdarzenia w Rymaniu (woj. zachodniopomorskie), podczas którego kierująca samochodem kobieta wjechała z premedytacją w budynek stacji paliw. Z interwencją ruszyli policjanci. Padły strzały. Nagranie błyskawicznie pojawiło się w sieci.
Interwencja wywołała wiele komentarzy wśród internautów, ale jest także szeroko dyskutowana wśród policjantów. Wszyscy, z którymi rozmawiamy, wskazują na poważne mankamenty akcji.
"Co to ma być?!"
Doświadczony policjant z północy Polski, któremu pokazujemy nagranie, łapie się za głowę. Słowa, których używa na początku swojej wypowiedzi, nie nadają się do zacytowania.
Strzelać w opony, kiedy auto nie jedzie? Co to ma być?! - pyta funkcjonariusz w rozmowie z o2.pl.
Przekonuje, że w jego ocenie policjanci z nagrania są bardzo młodzi. Jako główną przyczynę takiego, a nie innego przebiegu akcji wskazuje braki w wyszkoleniu. - Podstawowe trwa teraz trzy miesiące, więc kiedy oni mają nauczyć się technik interwencji? Dają o sobie znać braki kadrowe i słabość szkolenia - mówi.
Co powinni byli zrobić funkcjonariusze? - Wykorzystać radiowóz zamiast broni i ją zablokować. Innej możliwości nie widzę. Ale potem strach przed odpowiedzialnością - mówi nasz rozmówca.
Dodaje, że na filmie widać także dużo poważniejszy problem. - Strzelali w budynek. Kula mogła spokojnie przebić to, z czego wykonane są ścianki w tym pomieszczeniu. A na stacji zawsze jest sporo ludzi - dodaje rozmówca o2.
Ma rację, bo na nagraniu widać i słychać ludzi, którzy przebywają na stacji i krzyczą do policjantów. To z pewnością potęgowało nerwową i tak atmosferę.
O widocznych brakach w wyszkoleniu mówi także policjant z Warszawy. - Młodzi, którzy nie wiedzieli, co zrobić i jak zareagować. Strzelanie na stacji jest kiepskim pomysłem, mogło się skończyć rykoszetami i zranieniem osoby postronnej - twierdzi.
Sprawę komentuje też Marcin Miksza, były policjant z Olsztyna. - Wychodzą braki szkoleniowe. Oni byli nieprzygotowani i nie wiedzieli, jak zareagować. Obrazuje to sposób podejścia do pojazdu, wybijanie szyby od strony pasażera. Jest mi ich szkoda, bo zostali rzuceni na głęboką wodę. Ostatnimi ludźmi, do których miałbym pretensje, są ci funkcjonariusze z nagrania. Całą winę zrzucam na braki w szkoleniu - mówi.
Dodaje, że policjanci na filmie podeszli do samochodu z tyłu zamiast z boku. - Ile szkoleń ze strzelań taktycznych w ruchu przechodzą policjanci? Nie takich, że idą na strzelnicę, wystrzelą 10 pocisków do tarczy i ćwiczenie jest zaliczone - pyta Miksza.
Dodaje, że policjanci mają ułamki sekund na reakcję. Wskazuje np. na problemy ze szkoleniem z użycia broni palnej, użyciem samochodu służbowego i stwierdza, że policjanci mają braki w wyuczonych algorytmach zachowań.
Oni też spanikowali. Tego rodzaju sytuacje, jak ta na filmie, to efekt niedoszkolenia i sposobu traktowania policjantów po takich akcjach przez przełożonych. Kiedy jest sukces, wszyscy wystawiają piersi do orderów i wyciągają ręce po premie. A kiedy coś pójdzie nie tak, to po głowie dostaje ten, który jest na dole. Nie winię tych policjantów. Mam proste pytanie: interwencja wyglądała jak wyglądała, bo oni zlekceważyli zagrożenie, czy po prostu nie wiedzieli jak się zachować, bo tego nie przetrenowali i nie przećwiczyli? - stwierdza Miksza.
Przekonuje również, że bardzo złe było zachowanie świadków zdarzenia, którzy zamiast uciekać lub położyć się na ziemi, szczególnie w sytuacji gdy padły strzały, krzyczeli i kręcili filmy telefonami.
To kolejna w ciągu ostatniego miesiąca interwencja policji, która budzi pytania o stan przygotowania policjantów do takich interwencji. W lutym policjanci z Gdańska próbowali zatrzymać uciekającego samochodem przestępcę. Policjanci także sięgnęli po broń i oddali strzały do samochodu. W tamtym przypadku uciekający przestępca przepchnął radiowóz i uciekł funkcjonariuszom.
Jeden - przeszkolenie. Dwa - procedury.
Podobnego zdania jest inny były policjant z Olsztyna, Tomasz Sobczyński. W jego ocenie, przyczyn zachowania policjantów należy upatrywać w dwóch kwestiach. Pierwsza to złe przeszkolenie, druga - złe procedury.
Policjant twierdzi, że w tej sytuacji chodziło o powstrzymanie dużych start w mieniu i przede wszystkim ochronę zdrowia i życia ludzi.
Znam finał tej sytuacji i wiem, że kobieta sama zgłosiła się na komisariat. Nie była pod wpływem alkoholu, ani najprawdopodobniej żadnych środków. I całe szczęście! A co gdyby była? Umożliwiając jej wyjazd z tej stacji policjanci biorą odpowiedzialność za to, co mogłoby się wydarzyć później - wypadek drogowy, stwarzanie zagrożenia dla innych uczestników ruchu, co mogłoby doprowadzić do tragedii - mówi.
Twierdzi, że w tej sytuacji policjanci powinni wykorzystać radiowóz do zablokowania kobiecie wyjazdu.
Lepiej mieć na sumieniu radiowóz, niż ludzkie życie. Tu jednak mamy procedury, które są do d...y! Za zarysowany zderzak naczelnik by im głowy pourywał! Niestety tak to wygląda. W USA na którym tak chętnie się wzorujemy radiowóz użyty byłby jako taran, aby kobietę zblokować i wyeliminować zagrożenie. Nieważne ile kosztuje, bo i tak nie będzie droższy od ludzkiego zdrowia i życia - przekonuje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.