Problem z drapieżnikami zaczął doskwierać mieszkańcom gminy Czarny Dunajec pod koniec ubiegłego miesiąca. W ostatnich dniach ataki przybrały na sile. Wilki zbliżają się do domostw szczególnie nocą, ale pokazują się także za dnia. Miejscowi zaczynają obawiać się o swoje bezpieczeństwo.
Czarny Dunajec. Wilki zabiły już około 30 zwierząt
Drapieżniki szczególnie upodobały sobie pasące się na polach i łąkach owce i kozy. W miejscowości Ciche zasadzały się także na zwierzęta hodowlane wypuszczone w ogrodach przy domu. Często atakują całą watahą.
Już było do kilkunastu takich przypadków. Są dni, że atakują 2-3 razy. W ostatni poniedziałek był atak ok. godz. 18, a potem drugi w nocy - mówi sołtys Cichego Władysław Łowisz w rozmowie z "Gazetą Krakowską".
W wyniku ataków wilków mieszkańcy ponoszą dotkliwe straty. Niektórzy gospodarze stracili większość swojego hodowlanego dorobku. - Nam wilki zagryzły ostatnio pięć kóz i jednego capa. (...) Zostały nam teraz tylko dwie owce - relacjonuje lokalnej gazecie pan Zdzisław, mieszkaniec Cichego.
Wilków nie można odstrzelić ani spłoszyć. Mieszkańcy w patowej sytuacji
Świadkowie twierdzą, że po okolicy grasuje wataha składająca się z trzech wilków. Mieszkańcy gminy nie kryją zdziwienia, ponieważ przez lata w tym rejonie wilków w ogóle nie widziano. Pojawiły się nagle i od razu zaczęły siać spustoszenie. Gospodarze, nie wiedzą, jak poradzić sobie z uciążliwą sytuacją.
Wilki jest w Polsce pod ochroną, więc nie ma możliwości, by do niego strzelać. Ustawa o ochronie przyrody zakazuje także płoszenia tych zwierząt. Także koła łowieckie nie mają możliwości odstraszenia tej watahy - tłumaczy "Gazecie Krakowskiej" Mariusz Hajduk z referatu geodezji i ochrony środowiska urzędu gminy.