Budowa ogrodzenia mającego zabezpieczyć granicę rozpoczęła się w środę. Zajęli się nią wojskowi. W internecie pojawiły się zdjęcia i nagrania, dokumentujące powstawanie ogrodzenia. I wywołały falę komentarzy. Raczej nieprzychylnych dla budowniczych.
Na fotografiach widać żołnierzy kopiących w rozmiękłej od deszczu ziemi i wbijających w nią pale. Do pali przyczepione będą zwoje drutu ostrzowego, czyli tzw. concertiny. Ale ogrodzenie najwyraźniej nie przetrwało próby czasu. Już w czwartek słupki zaczęły się przekrzywiać i wyginać.
Czytaj też: Zasieki na granicy zniszczone. MON komentuje
Jak tłumaczyli w środę wojskowi inżynierowie, przęsła mają być wkopane na metr w ziemię. A tymczasem dziś widać, że się przekrzywiają. Co poszło nie tak i dlaczego płot wygląda tak, jak wygląda? O opinię zapytaliśmy wojskowych.
"Nieporozumienie"
Były oficer wojsk inżynieryjnych mówi krótko: budowa tego "ogrodzenia" to nieporozumienie. Wskazuje, że używany do budowy drut na wyposażeniu Wojska Polskiego jest od względnie niedawna.
To komentuje się samo. To brak profesjonalizmu pod każdym względem: od podjęcia takiej decyzji do wykonania. To jest zabawa w bezpieczeństwo państwa, a nie zapewnianie realnego bezpieczeństwa. Concertina, która na wyposażeniu sił zbrojnych jest od kilku lat, nie jest sprzętem przeznaczonym do tego typu działań, to niczego nie zapewni. Grodzenie tym granicy jest nieporozumieniem - przekonuje w rozmowie z o2.pl.
Inny, saper z doświadczeniem na misjach wojskowych, każe popukać się w głowę i zwraca uwagę na problem konstrukcji samego ogrodzenia. Powątpiewa, że będzie ono skuteczną ochroną granicy przed uchodźcami.
To ma zatrzymywać uchodźców? To? Życzę powodzenia. Naprawdę życzę powodzenia - mówi szyderczo.
Przekonuje, że jeśli przęsła miałyby stać sztywno, należałoby je wbić w ziemię na kilka metrów. Np. przy pomocy kafara. Tak robi się np. stawiając most pontonowy przez przeprawę wodną.
To, co widzimy jest typową prowizorką. Na misji stawiało się t-walle (ściany ze zbrojonego betonu w kształcie litery T - red.) z drutem żyletkowym na górze. I to zdawało z grubsza egzamin. A tu? Przęsła i drut? Kilka kołków, szczebli z desek i powstanie drabina. Przejdzie się bez problemu górą - komentuje gorzko.
Dodaje, że na misjach dookoła bazy wojskowej stawiano niskie ogrodzenia, które wyznaczały strefę buforową: ten, kto ją naruszył mógł zginąć, ostrzelany przez obrońców bazy. Wskazuje również, że żołnierze nie mieli zbyt wielkiego pola manewru w budowie zapory. - Tak krawiec kraje, jak materii staje - kończy
Jak powinno być?
Płot wygląda jak wygląda, bo jest budowany w pośpiechu, bez konkretnej, przemyślanej techniki. Zwoje drutu ostrzowego nie zostały najprawdopodobniej wzmocnione słupkami stalowymi i zostały zbyt słabo zakotwione. Problemem mogła być średnica drutu, po prostu była za mała. - tłumaczy żołnierz z wojsk inżynieryjnych. Podobnie jak jego poprzednicy chce zachować anonimowość.
A jak płot wyglądać powinien, by spełniał stawiane przed nim wymagania?
Nasz rozmówca tłumaczy, że powinny go tworzyć stalowe słupki, wysokości 4 lub 5 m. Ich długość zależy od tego, jak głęboko chce się je wpuścić w grunt. Między słupkami rozciągnięta powinna być siatka druciana. Najważniejsze jest to, czego najwyraźniej tutaj zabrakło: słupki winny być posadowione w betonowych fundamentach lub wbijane kafarem. Na wysokości około 2 m - poprzeczki usztywniające. Na górze konstrukcji oraz u podstawy płotu rozciągnięty drut ostrzowy (concertina).
Całość pod czujnym okiem monitoringu (kamery, czujki ruchu i światła). Dodatkowo, jak dla mnie małe BSP (bezzałogowe statki powietrzne, drony - red.), które patroluje całą granicę 24 godziny dobę - kończy żołnierz.
"To poroniony pomysł"
Także były wiceszef SKW, płk Maciej Matysiak podchodzi do budowy ogrodzenia sceptycznie. Wskazuje kilka najważniejszych kwestii, każących postawić pod znakiem zapytania skuteczność tego rodzaju barier.
Stawianie płotów to na dłuższą metę pomysł poroniony, bo problem migracji nie jest stały, a cykliczny. Skuteczność takich ogrodzeń widzimy na przykładzie granicy USA – Meksyk, gdzie powstaje mur - mówi o2.pl oficer.
Dodaje, że warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, czyli relację ceny do skuteczności. Zwraca też uwagę, że przy stosunkowo niewielkiej - jak na razie - skali koszty budowy mogą przekroczyć potencjalne "zyski".
Ogrodzenie samo się nie "obroni". Ma tylko utrudnić pokonanie terenu. Do tego potrzebny jest jeszcze kompleksowy nadzór. Potrzebne są patrole, dozór za pomocą dronów czy sieci czujników. Na concertinę wystarczy rzucić parę gałęzi czy desek i się przejdzie - dodaje.
Przypomina też o jeszcze jednym istotnym problemie: istnieniu zorganizowanych grup przestępczych, trudniących się przemytem ludzi przez granicę.
Te grupy mają rozpoznane trasy przerzutu, znają z grubsza godziny patroli nadzorujących granicę. I jeszcze coś: nie mają utrudnień w działaniu ze strony białoruskiej, czasem wręcz pozostając pod kontrolą białoruskich służb specjalnych, które czerpią z tego zyski - kończy płk Matysiak.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.