Władimir Putin dał się namówić dowódcom rosyjskiej armii ws. podporządkowania Grupy Wagnera rozkazom ministerstwa obrony. To oznacza, że najemnicy będą musieli podpisać kontrakty, co stanowczo odrzucał Jewgienij Prigożyn. Ten uważa, że zbliża się "punkt krytyczny".
Szef Grupy Wagnera nie sprzyja ostatnio rosyjskiej propagandzie. Jewgienij Prigożyn w wielu wypowiedziach wskazuje na słabości regularnej armii Kremla i chwali ukraińską kontrofensywę. Teraz stwierdził, że to Rosja wzmocniła armię i sławę Ukrainy na świecie.
Jewgienij Prigożyn, czyli osławiony "kucharz Putina" i właściciel Grupy Wagnera, po raz kolejny podkreślił, że nie podporządkuje się dowódcom rosyjskiej armii. Jego najemnicy mają wkrótce wrócić na front, gdzie z pewnością będą potrzebni. Jak sam przyznał, Ukraina odnosi sukcesy.
Nerwowa atmosfera udziela się wszystkim żołnierzom walczącym po stronie Władimira Putina. Podzielona na podgrupki armia zaczyna walczyć sama ze sobą. Tym razem najemnicy z Grupy Wagnera aresztowali dowódcę 72. brygady regularnej armii Rosji. W tle jest atak na najemników.
Praktycznie od pierwszych dni rosyjskiej inwazji na Ukrainę Grupa Wagnera zaangażowana jest w działa zbrojne. Podczas pełnoskalowej wojny liczebność wagnerowców wzrosła z 1 tys. do 50-60 tys. Jednak teraz Jewgienij Prigożyn, przywódca Grupy Wagnera jest coraz bardziej rozczarowany działaniami Rosji. Ostatnio oznajmił, że jego armia najemników nie będzie kontynuować walki w Ukrainie, jeśli wysiłki wojenne będą nadal "prowadzone przez klaunów, którzy zamieniają ludzi w mięso".
Rosyjskie kanały Telegram opublikowały wideo przedstawiające dzieci Jewgienija Prigożyna: Pawła i Weronikę, które nazywają się elitą i kpią z innych osób. Autentyczność nagrania potwierdził szef grupy Wagnera. Szybko na światło dzienne wyszła hipokryzja Prigożyna.
Szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn potwierdził, że podejrzany o gwałt na nastolatkach na Syberii Rosjanin rzeczywiście jest członkiem jego prywatnej armii. Spokojnie powiedział jednak, że podczas rekrutacji "musiał brać wszystkich", a "gwałcicieli jest dużo".
Szef prywatnej Grupy Wagnera w ostrych słowach zareagował na atak dronów na Moskwę i okolicę we wtorek rano. Oskarżył rosyjskie ministerstwo obrony o brak konkretnych działań. "Podnoście d**y z foteli i brońcie tego kraju!" - krzyczał.
Jewgienij Prigożyn toczy swoją walkę z naczelnym dowództwem rosyjskiej armii. Z jednej strony wyśmiewa wojsko, z drugiej usiłuje pokazywać twarz menedżera, który stworzył potęgę Grupy Wagnera. A teraz może okazać się bezcenny dla Władimira Putina. W tle jest prywatyzacja wojska, zaś prezydent Rosji może nie mieć wyjścia.
Zdaniem komandora Maksymiliana Dury z Defence24, bitwa o Bachmut wcale nie jest jeszcze rozstrzygnięta, a siły ukraińskie wykonały tylko manewr, który może okazać się zabójczy dla wojsk rosyjskich. Czy to właśnie dlatego Grupa Wagnera w pośpiechu opuściła miasto? Przełom może nastąpić w każdej chwili.
"Siła. Pewność. Stabilność" - plakaty z takim hasłem pojawiły się w Rosji. A ich bohaterem jest Jewgienij Prigożyn, który po zdobyciu Bachmutu przez Grupę Wagnera być może zdradza swoje aspiracje do objęcia władzy w kraju. "Silny przywódca, nie tchórz z bunkra" - głosi kolejny slogan. Władimirowi Putinowi z pewnością się to nie spodoba.
Prokremlowski bloger i dziennikarz Konstantin Dołgow został zwolniony po tym, jak przeprowadził wywiad z szefem Grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem. Jego szefom nie podobało się, że biznesmen krytykuje Szojgu i nazwał ukraińskie wojsko "jednym z najlepszych na świecie".
Szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn zapowiedział wycofanie swoich najemników spod Bachmutu do 1 czerwca. Co to oznacza dla sytuacji na froncie? Płk Piotr Lewandowski przekonuje, że... niewiele.
Grupa Wagnera wycofuje się z Bachmutu i opuszcza na jakiś czas front w wojnie z Ukrainą. Jewgienij Prigożyn niedawno chwalił się zdobyciem miasta, ale potem zapowiedział, że zabiera swój oddział i oddaje pole rosyjskiej armii. W razie, gdyby ta nie poradziła sobie w boju, w mieście zostaje "tajna broń", czyli rekruci Biber i Dolik. Ten pokaz na pewno nie spodoba się generałom.
Jewgienij Prigożyn, szef prywatnej Grupy Wagnera wydał oświadczenie, w którym mówi, że po 1 czerwca jego najemnicy opuszczają linię frontu w Ukrainie na co najmniej dwa miesiące. Instytut Badań nad Wojną (ISW) uważa, że są poważnie wyczerpani i nie powstrzymają kontrofensywy Ukraińców.
Jewgienij Prigożyn, założyciel Grupy Wagnera, wysłał życzenia urodzinowe ministrowi obrony Federacji Rosyjskiej Siergiejowi Szojgu. Kilka razy zakpił z rozlicznych talentów generała, a potem zaoferował mu prezent. Obaj panowie szczerze się nie znoszą i od dawna są skonfliktowani.
Jak donosi portal Biełsat, bliscy najemników z Grupy Wagnera niekoniecznie są informowani o ich rekrutowaniu, a tym bardziej śmierci. Tymczasem Jewgienij Prigożyn jeździ po kraju i zakłada "Aleję Sław" zabitych w Ukrainie wagnerowców. Tych samych, którzy często na swoim koncie mają najcięższe przewinienia.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony przyciąga zmobilizowanych i poborowych do własnej prywatnej firmy wojskowej Weteran. Ma przypominać Grupę Wagnera Jewgienija Prigożyna. Obie prywatne armie mają działać w obwodzie donieckim w Ukrainie - donosi Instytut Badań nad Wojną (ISW).