Bunt Jewgienija Prigożyna nie był przypadkowy i trafił idealnie w moment, gdy na Kremlu zaczyna wrzeć. Porażki na ukraińskim froncie i fatalne zarządzanie armią musiały odbić się na sytuacji wewnętrznej w Rosji. Teraz zaczyna się walka o pozbawienie władzy Władimira Putina - uważa politolog Andriej Piontkowski.
Dziennikarz z Norwegii przeprowadził wśród mieszkańców Moskwy sondę, w której pytał o nieudany pucz wagnerowców. Opinie Rosjan są praktycznie jednoznaczne. Wszyscy popierają Władimira Putina. Niektórzy uważają nawet, że jego kompetencje trzeba... rozszerzyć.
Białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka, jak sam zapewnia, miał namówić szefa Grupa Wagnera Jewgienija Prigożyna do zakończenia buntu. Jeszcze w 2020 roku otwarcie mówił o przyjaźni z biznesmenem i jego prezentach. Nic dziwnego, że w obecnych okolicznościach przypomina się te słowa.
Wysoki rangą rosyjski generał miał wiedzieć o planach buntu Jewgienija Prigożyna - twierdzą dziennikarze "New York Timesa", powołujący się na źródła w wywiadzie wojskowym USA. Czy szef Grupy Wagnera mógł liczyć na wsparcie wewnątrz rosyjskiej armii i kto miał mu pomagać? Oto jest pytanie.
Choć od buntu Grupy Wagnera minęło kilka dni, a Jewgienij Prigożyn jest już na Białorusi, Władimir Putin nadal drży o swoje bezpieczeństwo. We wtorek (27.06.2023) wezwał na Kreml siły bezpieczeństwa, którym ma dziękować za wsparcie i szybką interwencję. Zdaniem ekspertów, usilnie zabiega o ich wsparcie i bada sytuację. Czy to nie koniec zagrożenia dla władcy Rosji?
Na Białorusi rozpoczęto budowę koszar dla wagnerowców. To tu, w miejscowości Osipowicze, ma znaleźć schronienie niemal osiem tysięcy bojowników Prigożyna. Tyle że nikt nie zapytał Białorusinów, czy chcą mieć takich sąsiadów. ''Oni potrafili młotem rozbijać głowy i robić torebki z ludzkiej skóry'' — mówi w rozmowie z RMF FM Aleś Zarembiuk, szef Białoruskiego Domu w Warszawie.
Grupa Wagnera planowała w sobotę dotrzeć do Moskwy "marszem sprawiedliwości", ale w ostatniej chwili zawróciła. Mieszkająca w stolicy Rosji Polka opowiada w rozmowie z Onet.Podróże, jakie teraz są nastroje mieszańców.
Władimir Putin wygłosił w poniedziałek oświadczenie ws. próby puczu w wykonaniu Jewgienija Prigożyna i jego Grupy Wagnera. Zapowiedział ukaranie winnych, oskarżył ich o zdradę Rosji. Nie zgadza się z nim jeden z czołowych propagandystów i zapowiada, że to początek walki o władzę na Kremlu.
Władimir Putin wygłosił w poniedziałkowy wieczór orędzie i zakomunikował, co czeka członków Grupy Wagnera, którzy w sobotę chcieli przeprowadzić pucz oraz obalić władze Rosji. Zaatakował też przywódców puczu i zapowiedział, że pociągnie ich do odpowiedzialności za zdradę kraju.
Żołnierze Ramzana Kadyrowa z batalionu "Achmat-Wschód" wycofali się z frontu w okolicach Marjinki. Siły ukraińskie zaobserwowały, że zwarta kolumna Czeczenów opuściła pole walki i wróciła w głąb Rosji. Wydaje się, że kadyrowcy zostali wezwani do kraju, by walczyć z rebelią Grupy Wagnera.
Już za kilka dni bezwzględna Grupa Wagnera przestanie istnieć. Tę wiadomość przekazał sam Jewgienij Prigożyn, szef najemniczej formacji wojskowej, w opublikowanym w mediach społecznościowych nagraniu.
Wydarzenia z soboty i niedzieli, czyli "bunt Prigożyna" i jego marsz na Moskwę, wywołują ogrom pytań i analiz. Pojawiają się rozważania, czy osłabi to pozycję Władimira Putina, czy wprost przeciwnie - wzmocni ją? Prof. Hieronim Grala, były konsul RP w Petersburgu, mówi, że może to być początek procesu tranzycji władzy.
Służba prasowa rosyjskiego Ministerstwa Obrony po raz pierwszy od czterech dni podała miejsce pobytu szefa resortu Siergieja Szojgu - miał spotkać się z żołnierzami zachodniego ugrupowania wojsk, które bierze udział w wojnie w Ukrainie. Minister unikał mediów i nie komentował puczu Jewgienija Prigożyna, który był skierowany przeciwko niemu.
Chociaż bunt wagnerowców pod przewodnictwem Jewgienija Prigożyna zakończył się fiaskiem, to będzie miał długofalowe konsekwencje - tak uważają eksperci ds. Rosji i bezpieczeństwa. Niektórzy, tak jak Artur Dubiel twierdzą, że państwo to chyli się ku rozpadowi.
Po nieudanym puczu w Rosji Jewgienij Prigożyn ma zostać stracony - uważa deputowany Andriej Guruliow na antenie propagandowej telewizji. Jego zdaniem, "kula w łeb" to "jedyne rozwiązanie" tej sytuacji.
Dymisja Siergieja Szojgu, ministra obrony Federacji Rosyjskiej, to jedno z żądań Jewgienija Prigożyna i buntowników z Grupy Wagnera, którzy w sobotę niemal doprowadzili do wojny domowej w Rosji. Czy Władimir Putin ugnie się pod żądaniami rebeliantów i poświęci swojego zausznika? Na to wygląda.
Gulagu.net twierdzi, że Jewgienij Prigożyn i jego najemnicy z Grupy Wagnera już od ośmiu miesięcy szykowali się do przeprowadzenia w Rosji puczu. Ten zakończył się szybciej, niż można się było spodziewać, ale nie musi oznaczać porażki dawnego "kucharza Putina". I nadal może oznaczać koniec władzy prezydenta Rosji.
Próba przewrotu w Rosji zbiera swoje konsekwencje na różnych płaszczyznach. Przemarsz Grupy Wagnera doprowadził do zachwiania stabilności rządów Władimira Putina i... zniszczenia wielu dróg. Problem mają m.in. w Rostowie nad Donem. Tam władze muszą odbudować 10 kilometrów jezdni.