Tak drogo jeszcze nie było. Ceny wejściówek na plaże przy polskich jeziorach stają się nie do zniesienia. Przekonała się o tym mieszkanka woj. kujawsko-pomorskiego, która za wejście na jedną z plaż w regionie zapłaciła krocie. - Nad morzem nie każą płacić za kąpanie i opalanie - mówi oburzona kobieta.
373 złote za kurs taksówką z Gdyni do Gdańska zapłaciła pracownica gabinetu medycznego. Nowe cenniki to efekt zmiany przepisów, które zezwalają na pracę w tym sektorze jedynie kierowcom z polskim prawem jazdy. "Niedługo za cenę przejazdu, będzie można kupić taksówkę" - komentują ludzie.
Wraz z nadejściem wakacji przyszła pora na "paragony grozy". Czy nad morzem, czy w górach - do sieci trafiają zdjęcia rachunków wystawionych na niebotyczne kwoty. Ale są też miejsca, które potrafią pozytywnie zaskoczyć. Przekonała się o tym rodzina, która odwiedziła ośrodek wczasowy w Jastarni.
W okresie wakacyjnym pojawia się znacznie więcej "paragonów grozy". Pani Marta za obiad nad morzem zapłaciła 74 zł. Dostała kilka frytek, kawałek dorsza i piwo. - Gdybym nie zarabiała w euro, w życiu nie zdecydowałabym się na posiłek w restauracji nad Bałtykiem - wyznała nam pani Marta.
Bałtyk nie jest ulubionym miejscem wypoczynku Polaków. W urlopie nad morzem najbardziej przeszkadzają nam wysokie ceny. Dlaczego w Polsce jest drożej niż np. w Grecji? – W dwa miesiące chcemy zarobić, aby starczyło na cały rok – mówi w rozmowie z o2.pl ekonomista Marek Zuber.
Dziennikarki "Faktu" odwiedziły jeden z krakowskich lokali gastronomicznych. Paragon za niewielką ucztę dla podniebienia przyprawia o zawrót głowy. Aż trudno uwierzyć w to, ile kosztowała szarlotka z gałką lodów.
Od tych cen można się złapać za głowę. 10 zł za gałkę lodów? Oburzeni czytelnicy o2.pl wysyłają nam zdjęcia "lodowych paragonów grozy" i pytają, co się dzieje. - Jest drożej niż we Włoszech - pisze pani Aneta z Warszawy. Ekonomista Marek Zuber wskazuje głównych winowajców.
Temat ogólnodostępnych WC dla turystów w Zakopanem to od dawna wstydliwy problem dla stolicy Tatr. Chętnych na obsługę miejskich szaletów brakuje, a prywaciarze windują ceny do absurdalnych poziomów. Efekt? Miejska toaleta tuż przed sezonem pozostaje zamknięta. "To obciach nas wszystkich zakopiańczyków" - pisze Tygodnik Podhalański.
Nocowanie w luksusowym hotelu oznacza zazwyczaj wysoki standard, ale też bardzo wysokie ceny. Przykładem tego jest Marriott, który ulokowano w samym centrum Warszawy. Nocował w nim wybitny przed laty polski lekkoatleta, Marek Plawgo. Srogo się zdziwił, gdy zobaczył ceny z mini baru.
Jeśli wybieracie się na wycieczkę w polskie góry, to jedno jest pewne - warto być przygotowanym na bardzo wysokie ceny. Zjawisko "paragonów grozy" nie dotyczy jednak tylko Zakopanego i okolic, o czym przekonały się turystyki, które odwiedziły Krynicę-Zdrój. – Czy oni nie chcą tam dostawać napiwków? - dopytują na łamach "Faktu".
Co roku wraca temat paragonów grozy. Zazwyczaj najbardziej szokują te znad popularnych miejscowości nadmorskich. Jeden z internautów pokazał dość nietypowy paragon... za ziemianki i surówkę. Spójrzcie na cenę! "Gdzie my żyjemy?" - pyta zszokowany kwotą na paragonie pan Bartosz.
Majówka w Polsce przebiega pod znakiem tłumów w wielu turystycznych miejscowościach. Szczególnie dużą popularnością cieszyły się górskie ośrodki, co jest scenariuszem powtarzającym się co roku. Jak się jednak okazało, znów pojawiły się "paragony grozy", a jeden z nich napotkali turyści odpoczywający w Tatrach.
Majówka powoli dobiega końca, a popularne kurorty nie mogą narzekać na liczbę wolnych miejsc, bo turystów dzięki pięknej pogodzie nie brakuje. Jednym z nich jest lubiany przez miliony Polaków Hel, gdzie na tych kilka majowych dni pojawiły się prawdziwe tłumy. A co dzieje się z cenami nad morzem?
Sezon na "paragony grozy" otwarty. Klienci kawiarni i restauracji fotografują swoje rachunki i dzielą się nimi w sieci. Jedną z takich osób jest pan Krzysztof, który w poście opublikowanym na Facebooku zaskoczył wszystkich ceną wody.
W Internecie co jakiś czas publikowane są tzw. "paragony grozy", które pokazują absurdy cenowe w naszym kraju. Zazwyczaj dotyczą one nadmorskich restauracji, jednak jak się z czasem okazało, podobne sytuacje występują w całej Polsce. Tym razem "paragon grozy" pokazał bowiem użytkownik polskiej autostrady.
Pamiętacie "paragony grozy" Donalda Tuska? Po roku postanowiliśmy powiedzieć "sprawdzam", by przekonać się, jak zmieniły się ceny. Odwiedziliśmy Biedronkę i Lidla, na które rok temu powoływał się obecny premier. Oto co zastaliśmy na miejscu. - Politycy grają cenami, ale ostatecznie i tak my na tym tracimy - skarżą się nam klienci Lidla z Wąbrzeźna.
Coraz więcej Polaków decyduje się na zainstalowanie pomp ciepła do centralnego ogrzewania domów i zarazem ciepłej wody. Wciąż jednak media informują o niezadowolonych klientach, którzy po zamontowaniu urządzeń otrzymali rachunki grozy. Jak nieuczciwe firmy oszukują klientów?
Urlop w Zakopanem to nie tylko wysokie ceny noclegów czy narciarskich skipassów. Aby wypoczywać w stolicy polskich Tatr trzeba wziąć pod uwagę także ceny jedzenia w barach lub restauracjach. Viralem stał się już słynny placek po zbójnicku serwowany z deserem dla dwóch osób w cenie... 220 złotych, ale są sposoby by na Podhalu zjeść nieco taniej.