W okresie przedświątecznym Polacy bardzo często decydują się na wyjazdy na jarmarki świąteczne także poza granice naszego kraju. Najnowsze doniesienia z Wiednia pokazują jednak, że musimy przygotować się na solidne wydatki, chcąc nabyć bożonarodzeniowe potrawy czy pamiątki.
Paragony grozy z pierwszych wizyt na świątecznych jarmarkach w całej Polsce już trafiają do sieci. Na jedną z lokalnych grup w Poznaniu ktoś wrzucił paragon za kupione w budce szaszłyki. Cena za sztukę wyniosła około 50 złotych. - Szaszłyk Svarowskiego - ironizował autor posta. Odpowiedział mu prezydent Poznania.
Mimo że inflacja nieco zahamowała w ostatnich miesiącach, w sklepach nadal odczuwalna jest drożyzna. Jeden z użytkowników Twittera wybrał się ostatnio na niewielkie zakupy do Intermarche. Jak sam tłumaczy "nic nie kupił, a zapłacił stówę". Teodor pokazał paragon grozy za zakupy.
Jedna z japońskich turystek przeżyła szok, gdy zobaczyła rachunek za obiad w restauracji w Singapurze. Kobieta zamówiła danie z kraba, które okazało się horrendalnie drogie. Za posiłek musiała zapłacić równowartość 4000 złotych. Klientka lokalu wezwała policję.
Pan Ryszard to czytelnik "Gazety Wyborczej", który pochodzi z Rybnika (woj. śląskie). 71-latek po ostatniej wizycie w aptece był w totalnym szoku. Gdy zobaczył rachunek za swoje leki, to nie dowierzał własnym oczom. Na paragonie widniało bowiem ponad 400 złotych. "To wyborcza propaganda partii rządzącej" - mówił poirytowany dla "GW".
Znany youtuber zajmujący się tematyką nowych technologii opublikował na portalu X zdjęcie z jednego ze stoisk gastronomicznych na lotnisku w podkrakowskich Balicach. Cena jednego z produktów potrafi zawrócić w głowie.
Turyści podróżujący po świecie mogą natknąć się na wiele dodatkowych opłat. Paragony grozy ze świata pokazują, że restauracje i sklepy doliczają do rachunku przeróżne usługi — od pokrojenia kanapki, po przygrzanie jedzenie czy użyczenie krzesła.
Choć ceny posiłków nad Bałtykiem obrosły już legendą, okazuje się jednak, że podczas urlopu wciąż można zjeść smaczny, tradycyjny obiad w normalnej cenie. Przekonała się o tym blogerka prowadząca podróżniczy fanpejdż JaWagabunda. "Schabowy z jednym dodatkiem faktycznie 19,90" - pisze i na dowód pokazuje zdjęcie imponującego dania.
"1400 złotych tylko za samo wylegiwanie się na plaży musi zapłacić za dwa tygodnie urlopu na Rodos czteroosobowa rodzina"okej, - wyliczyła jedna z internautek i pokazała swój paragon za wynajem leżaków na greckiej wyspie. "Narzekacie na Zakopane i Sopot"? - pyta z przekąsem.
Na redakcyjną skrzynkę dostaliśmy informację od pana Adama, który odwiedził bar w Dolinie Kłodzkiej. Jak przekonuje autor wiadomości - da się zjeść "na mieście" bez paragonów grozy. A droższe miejsca - jego zdaniem - często wcale nie oferują lepszej jakości.
Polacy na każdym kroku odczuwają wszechobecną drożyzną. Pan Dariusz wybrał się do Lewiatana po chleb i bułki. Ceny pieczywa bardzo go zaskoczyły. "W Szwajcarii chleb 500 g kupuje za 1,20 chf [ok. 5,6 zł- przyp. red.]" - napisał.
Dla wielu turystów przyjeżdżających nad Morze Bałtyckie gofry to obowiązkowy punkt wakacji. A ile za ten popularny deser trzeba zapłacić w Stegnie? Jedna z użytkowniczek Twittera opublikowała paragon grozy za gofry dla 5-osobowej rodziny. Kwota na rachunku wprawia w osłupienie.
Pan Grzegorz aż przecierał oczy ze zdumienia, kiedy otrzymał rachunek za zamówione jedzenie i picie. Mężczyzna kupił niewiele, bo tylko czarną kawę (americano) oraz jedną kanapkę. Mimo to, z portfela ubyła mu spora kwota. Gdzie taka drożyzna? Sami zobaczcie. Będziecie w szoku.
Turystka ze Stanów Zjednoczonych wyraziła swoje oburzenie po tym, jak w jednej z restauracji na Mykonos musiała zapłacić kolosalny rachunek. Za dwa drinki i przystawki restauracja zażyczyła sobie ponad 500 euro. Właściciel uważa, że to wina turystki, która nie przeczytała dokładnie menu.
Wśród obcokrajowców, którzy odpoczywają nad polskim morzem, raczej trudno znaleźć Azjatów. Ale dzięki Ignacemu (pod takim pseudonimem prowadzi kanał wideo w serwisie YouTube) możemy się przekonać, co o wypoczynku nad Bałtykiem sądzi rodowity Japończyk. Ignacy zdradził m.in., jaka jest jego opinia na temat ''paragonów grozy'' i cen w nadmorskich miejscowościach.
Amerykańskie ceny w Polsce? Tak twierdzą nawet znani sportowcy! Marcin Wrzosek czy Grzegorz Lato spędzają wakacje nad morzem i w górach. Podobnie jak inni turyści również narzekają na ogromne kwoty, które trzeba zapłacić np. w rodzimych restauracjach.
''Paragon grozy'' za butelkę wody? Okazuje się, że to możliwe. Turystka, która odwiedziła polskie góry, pokazała paragon ze schroniska PTTK przy Morskim Oku. W komentarzach natychmiast wybuchła żywa dyskusja.
Inflacja wciąż mocno daje się we znaki. Dobrze wie to ten, kto wypoczywa w tym roku nad Bałtykiem. Ceny za ryby w nadmorskich restauracjach potrafią przyprawić o zawrót głowy. Dziennikarka "Faktu" aż zaniemówiła, kiedy otrzymała rachunek w pewnym lokalu na promenadzie w Kołobrzegu. Zobacz, co zamówiła.