Rosja może przegrać wojnę w Ukrainie i może się to stać szybciej, niż wszystkim nam się wydaje - twierdzi na łamach "Kyiv Post" Steven Kopits z Princeton Policy Blog. Jego zdaniem gigantyczne straty ludzkie doprowadzą armię Władimira Putina do klęski. I to być może jeszcze w 2024 roku.
Na Telegramie opublikowano relację z jednego dnia walk w Ukrainie, autorstwa rosyjskiego żołnierza walczącego w obwodzie ługańskim. Czekał na komendę do szturmu, będąc pod ostrzałem ze strony sił ukraińskich, ale też rosyjskich. - Ale nie doczekałem na komendę przez radio, nawet mi jej nie dali. Z dwoma skazańcami postanowiłem sam ruszyć do szturmu - relacjonuje dowódca.
Najnowszy rosyjski radar kontrbateryjny 1K148 Jastreb-AW został zniszczony przez Siły Zbrojne Ukrainy, najpewniej po uderzeniu HIMARS-a. Rosjanie wprowadzili "Jastrzębia" do walki w ostatnich tygodniach i już stracili pierwszego w obwodzie chersońskim. Ten system kosztuje nawet 250 milionów dolarów.
Rosyjski żołnierz odkrył szokującą prawdę na temat wojny w Ukrainie. Okazuje się, że stosunki panujące w armii Władimira Putina są dalekie od normalnych, a przedstawiciele mniejszości narodowych przechodzą szkołę życia jeszcze przed wysłaniem na front. - Myślałem, że naziści są po drugiej stronie - gorzko podsumował ciężko pobity Osetyjczyk.
Lekarze z wojskowego szpitala w Riazaniu odkryli szokującą prawdę o jednym z rannych żołnierzy, którzy trafili na ich oddział. To niezwykle niebezpieczny przestępca, który trafił za kratki za zabicie i zjedzenie swojej dziewczyny. Za miesiąc kanibal wyjdzie na wolność, zwykli Rosjanie już mogą zacząć się bać.
Rosyjski weteran wojenny z Wołgogradu pokazał, co otrzymał od swojej ojczyzny za służbę w armii i walkę w Ukrainie. Na froncie narażał swoje życie, został ranny i musiał wrócić do kraju. Nie otrzymał jednak odszkodowania, podziękowań czy wyrazów szacunku. Dostał coś o wiele bardziej prozaicznego, za to bardzo zdrowego i niezbędnego w diecie.
Rosyjski żołnierz gdzieś w okolicach Awdijiwki został zidentyfikowany przez ukraińskiego drona. Wiedział, że to może oznaczać atak i śmierć. Zaczął więc błagać o litość, a Ukraińcy nie zdecydowali się go zabijać. Wskazali mu drogę do okopów, by wziąć żołdaka do niewoli. Ten jednak oszukał i salwował się ucieczką. Żołnierze z Ukrainy zapewniają, że więcej tak dobrzy nie będą.
Ostatni mecz Aluron CMC Warty w Pucharze CEV odbył się w rumuńskiej Craiovej. Polski klub wykorzystał to, że stacjonują tam polscy żołnierze i zabrał do samolotu ich rodziny. Ci w ramach podziękowania pojawili się na trybunach i zrobili wrażenie swoim dopingiem z fanami zawiercian.
Takie scenki potwierdzają, że trud żołnierzy walczących o wolność Ukrainy nie idzie na marne. W Kijowie ranny weteran robił zakupy, a gdy odszedł od targowiska, upadł na śliskim chodniku. Ludzie zaraz rzucili się na ratunek, pomogli mężczyźnie wstać, a sprzedawczyni miała dla niego niespodziankę. Serce rośnie, a jakże.
Władze Federacji Rosyjskiej doceniły kobietę z Rostowa, która na wojnie w Ukrainie straciła syna. Odwiedzili ją wojskowi, by przekazać tragiczne wieści. I przywieźli ze sobą prezent. Nie samochód, nie pralkę czy lodówkę. Nie, tym razem podarek był zupełnie inny. Zapłakana matka dostała pustaka z dedykacją wypisaną na jednej ze ścianek.
Rosyjscy żołnierze lubią o sobie myśleć jak o "drugiej armii świata". Uważają się za dzielnych, nieustraszonych i groźnych dla przeciwnika. Ale największe zagrożenie sprawiają dziś sami sobie, pijąc na umór i wyczyniając ekscesy w koszarach. Małą próbkę mamy na jednym z materiałów, który wyciekł do sieci.
Brytyjskie ministerstwo obrony podzieliło się kolejną analizą wywiadowczą wojny w Ukrainie. Tym razem dowiadujemy się, że Rosjanom tak bardzo brakuje ludzi, że ślą do walki rannych żołnierzy. W Moskwie nikt nie waha się, by posłać do boju także tych, którzy stracili ręce lub nogi. Byle nie zabrakło, nomen omen, rąk do walki.
Rosyjscy żołnierze mają wielkie osiągnięcia nie tylko na froncie, ale też po powrocie do domów. Gwałcą, katują i mordują na potęgę. Według dostępnych informacji, z ręki weteranów zginęło już 27 osób, a w sądach toczy się przeciw nim wiele spraw. Są brutalni, nie mają zahamowań, a wielu z nich to po prostu kryminaliści.
Rosyjski żołnierz wiedział, że wkrótce zginie na froncie i postanowił zostawić wiadomość dla swoich bliskich. Na jednym z murów w gruzowiskach Marjinki niejaki Roman Rudakow pospiesznie skreślił kilka słów. Kilka godzin później już nie żył, ale jego wpis przetrwał. Ukraińcy nie mają wątpliwości: po co w ogóle przyjechał na wojnę?
"Druga armia świata", jak szumnie nazywają siebie Rosjanie i jak chcą o sobie myśleć, nie przestaje zaskakiwać. Tym razem Ukraińcy pokazali fragmenty podręcznika dla żołnierzy, w którym nakazano im szturmować pozycje wroga z okrzykiem "Ura!" na ustach. Zupełnie jak sto lat temu, gdy Armia Czerwona chciała podbić całą Europę.
Pratik Pun z Nepalu to kolejny "student", który został schwytany przez Ukraińców na polu walki. Jak się okazało, w jego kraju grasuje szajka, która wysyła młodych ludzi do Rosji na wizie studenckiej. I zarazem prosto do armii Władimira Putina, która w ten sposób pozyskuje "ochotników" do walki.
Elitarny oddział rosyjskiej 83. Brygady Desantowo-Szturmowej został rozbity na ukraińskim froncie w okolicach Krynek. Przeżył tylko jeden z dwunastu żołnierzy, który jest w rękach Sił Zbrojnych Ukrainy. Szybko się okazało, że jest kryminalistą i że na front trafił z więzienia. Miał dużo szczęścia, znów wróci za kraty.
Są ich setki, a może i tysiące. Leżą w zasadzie wszędzie, jak okiem sięgnąć. Tak wygląda dziś linia frontu pod Awdijiwką, gdzie armia Władimira Putina usiłuje za wszelką cenę zdobyć twierdzę. Rosjanie nie zabierają z pola walki rannych i zabitych żołnierzy, a ich porzucone ciała wyglądają wprost przerażająco. "Druga armia świata" o ludzi nie dba nawet po ich śmierci.