Rosyjscy żołnierze mają wielkie osiągnięcia nie tylko na froncie, ale też po powrocie do domów. Gwałcą, katują i mordują na potęgę. Według dostępnych informacji, z ręki weteranów zginęło już 27 osób, a w sądach toczy się przeciw nim wiele spraw. Są brutalni, nie mają zahamowań, a wielu z nich to po prostu kryminaliści.
Rosyjski żołnierz wiedział, że wkrótce zginie na froncie i postanowił zostawić wiadomość dla swoich bliskich. Na jednym z murów w gruzowiskach Marjinki niejaki Roman Rudakow pospiesznie skreślił kilka słów. Kilka godzin później już nie żył, ale jego wpis przetrwał. Ukraińcy nie mają wątpliwości: po co w ogóle przyjechał na wojnę?
"Druga armia świata", jak szumnie nazywają siebie Rosjanie i jak chcą o sobie myśleć, nie przestaje zaskakiwać. Tym razem Ukraińcy pokazali fragmenty podręcznika dla żołnierzy, w którym nakazano im szturmować pozycje wroga z okrzykiem "Ura!" na ustach. Zupełnie jak sto lat temu, gdy Armia Czerwona chciała podbić całą Europę.
Pratik Pun z Nepalu to kolejny "student", który został schwytany przez Ukraińców na polu walki. Jak się okazało, w jego kraju grasuje szajka, która wysyła młodych ludzi do Rosji na wizie studenckiej. I zarazem prosto do armii Władimira Putina, która w ten sposób pozyskuje "ochotników" do walki.
Elitarny oddział rosyjskiej 83. Brygady Desantowo-Szturmowej został rozbity na ukraińskim froncie w okolicach Krynek. Przeżył tylko jeden z dwunastu żołnierzy, który jest w rękach Sił Zbrojnych Ukrainy. Szybko się okazało, że jest kryminalistą i że na front trafił z więzienia. Miał dużo szczęścia, znów wróci za kraty.
Są ich setki, a może i tysiące. Leżą w zasadzie wszędzie, jak okiem sięgnąć. Tak wygląda dziś linia frontu pod Awdijiwką, gdzie armia Władimira Putina usiłuje za wszelką cenę zdobyć twierdzę. Rosjanie nie zabierają z pola walki rannych i zabitych żołnierzy, a ich porzucone ciała wyglądają wprost przerażająco. "Druga armia świata" o ludzi nie dba nawet po ich śmierci.
Pijani rosyjscy żołdacy bawili się granatami gdzieś za linią frontu i po raz kolejny udowodnili, że nazywanie ich "drugą armią świata" to gruba przesada. Doszło do eksplozji wewnątrz bunkra, zginęło czterech ludzi, a kilku kolejnych jest ciężko rannych. Jak się okazało, połączenie wódki i broni to w kraju Władimira Putina śmiertelne niebezpieczeństwo.
Rosyjski żołnierz trafił w ręce Ukraińców i był przekonany, że ci zamierzają go zabić. Gdy został potraktowany jak człowiek, zaczął opowiadać o warunkach, które panują w armii Władimira Putina. I bardzo się wzruszył, gdy dostał butelkę wody od Ukraińców, choć spodziewał się z ich strony najgorszego.
Żołnierze z Rosji mają bardzo ciężki okres na ukraińskim froncie. Masowo giną, szturmując Awdijiwkę, nie radzą sobie na innych odcinkach frontu, gdzie mieli nacierać, a do tego pod Krynkami są spychani przez siły ukraińskie na południe. Nic dziwnego, że jeden z nich po prostu padł na polu walki i już nie wstał.
Czy wypad na zakupy do galerii handlowej może zakończyć się aresztowaniem i przymusowym wcieleniem do wojska? W Federacji Rosyjskiej tak, co obrazuje dobrze przykład z Jekaterynburga. Służby urządziły tam nalot na jedno z centrów handlowych, aresztując szesnaście osób. Wszyscy to imigranci, wszyscy dostali wezwania do służby w armii.
Rosyjscy dowódcy robią wszystko, by tchnąć w swoich ludzi ducha walki i "pomóc" żołnierzom odnosić sukcesy na froncie. W okolicach Awdijiwki, o którą od wielu tygodni trwa zażarta bitwa, ukraińscy partyzanci złapali jeńców. A ci opowiedzieli im, co dzieje się w obozie wroga. I trzeba powiedzieć, że metody Rosjan są po prostu zadziwiające i karygodne.
Według "BBC", Rosja próbuje werbować zagranicznych migrantów, zatrzymanych podczas niedawnej akcji na granicy z Finlandią, do swojej wojny w Ukrainie. Na początku grudnia Władimir Putin podpisał dekret przewidujący zwiększenie liczebności armii o 170 tysięcy żołnierzy. Po zmianach armia tego kraju powinna liczyć łącznie 2 miliony osób.
Rosyjski żołnierz gdzieś na froncie zauważył nad sobą ukraińskiego drona. Jednego z tych, które zrzucają na głowy okupantów granaty i odlatują w siną dal. Żołdak Władimira Putina wiedział doskonale, co wkrótce go czeka, więc zaczął panikować. Nie uwierzycie, co zrobił i jak zareagował. A mógł przecież zostać w domu...
Siły Zbrojne Ukrainy schwytały najemnika z Nepalu, który ruszył na wojnę i chciał zarobić służąc w rosyjskiej armii. Młody chłopak wcześniej studiował w Rosji i myślał, że wojna to dobry interes. Ale nie w armii Władimira Putina. Po dwóch miesiącach zapłacono mu raptem 40 dolarów, miał w ogóle szczęście, że przeżył.
Żony rosyjskich żołnierzy, których wysłano na front kilka albo kilkanaście miesięcy temu, mają dość. Nie widziały mężów od dawna, armia nie prowadzi rotacji, a zdesperowane kobiety napisały do Władimira Putina. To chyba nie był dobry pomysł, władze zdecydowały się aresztować kilka najbardziej aktywnych i wkrótce spotka je zapewne kara.
Rosyjska armia nie przestaje zaskakiwać na froncie. Tym razem operatorzy ukraińskich dronów złapali się za głowy, gdy zobaczyli sprzęt, jaki okupanci wysłali na front. Gdy zabrakło innych pojazdów, Rosjanie wykorzystali chińskie meleksy czy wózki golfowe, jak twierdzą Ukraińcy. Jak się okazało, ten sprzęt nie sprawdza się w starciu z dronami bojowymi...
Siły Zbrojne Ukrainy schwytały rosyjskiego żołnierza i w niewoli pozwoliły skontaktować się z żoną. Jakież było jego zaskoczenie, gdy małżonka odebrała telefon półnaga, racząc się alkoholem i uśmiechając od ucha do ucha. Rosjanin zszokowany odkrył również, że nie jest sama.
Federacja Rosyjska dokonała inwazji na Ukrainę, by obalić rząd w Kijowie, który kremlowska propaganda nazwała "nazistowskim". Sęk w tym, że w Ukrainie nazistów nie ma, służą za to w rosyjskiej armii. Jak Michaił Turkanow, ps. "Pitbull", który nie kryje się ze swoimi poglądami i uwielbieniem dla Adolfa Hitlera. Dowódcy go nagradzają, choć powinni aresztować.