Gwałciciel, który został zwolniony z więzienia w Rosji i wysłany do Ukrainy, wrócił z wojny do domu i ponownie zgwałcił. Werbunkiem więźniów i wysyłaniem ich na wojnę zajmowała się wcześniej Grupa Wagnera, której przewodził zmarły Jewgienij Prigożyn.
W niedzielę (29 października) w Dagestanie tłum wdarł się na płytę lotniska w poszukiwaniu obywateli Izraela. Aleksandr Koc, propagandzista Kremla, komentując te wydarzenia na Telegramie, poradził rozwścieczonym mężczyznom, gdzie powinni się udać, jeśli chcą zabijać Żydów. Padły skandaliczne słowa.
Czy Ukraina wygra wojnę z Rosją i odzyska tereny, które Moskwa zagrabiła? Tego dziś nie wie nikt, ale coraz więcej wskazuje na to, że konflikt zmierza w stronę "zamrożenia". W Kijowie na razie nikt nie chce myśleć o tym scenariuszu, ale to nadal realne. "Nie możemy wrócić do granic z 1991 roku z tym, co mamy. Ludzie muszą to zrozumieć" - mówi jeden z żołnierzy.
Walki o Awdijiwkę od kilku tygodni są niezwykle zacięte i krwawe. Szczególnie dla Rosjan, którzy ślą do boju kolejne oddziały, a potem przyglądają się, jak żołnierze giną setkami. Tak złych dni agresor nie miał w całym 2023 roku, a postępów na froncie na szczęście nie widać. Buntują się nawet moskiewscy propagandyści, ale generałowie wiedzą swoje. Rzeź trwa w najlepsze.
Północnokoreański dyktator, Kim Dzong Un, przestrzegł przed wybuchem III wojny światowej. Jego zdaniem globalny konflikt jest o krok, a "płomienie wojny" objęły już Ukrainę oraz Bliski Wschód, co stanowi fatalne rokowania dla światowego pokoju. W ustach szaleńca i człowieka, który za wszelką cenę chce mieć broń atomową, takie słowa brzmią co najmniej złowieszczo.
"Druga armia świata" nie przestaje zadziwiać komentatorów i ekspertów od wojskowości. Tym razem Rosjanie popisali się w okolicach Charkowa, gdzie kierowca BMP-2 wykonał gwałtowny manewr, miażdżąc własnych żołnierzy, którzy skryli się za pojazdem opancerzonym. Kilku z nich z pewnością nie będzie już w stanie walczyć.
Rosyjska armia czeka na posiłki i kolejne tysiące zmobilizowanych żołnierzy. Ci są niezbędni, by Władimir Putin mógł kontynuować swoją krwawą wojnę w Ukrainie. Sęk w tym, że z poborem są spore problemy i braków nie uda się najpewniej uzupełnić w całości - tak uważa Instytut Studiów nad Wojną (ISW). A to dla Rosjan fatalna informacja, bo tracą codziennie setki ludzi.
Czy rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu wie, o czym mówi publicznie czy zwyczajnie nie potrafi powstrzymać się w kłamstwie? Tak, by pokazać władze na Kremlu i ich decyzje w jak najlepszym świetle? Tego nie wiemy. Ale wiemy za to, że zaufany Władimira Putina nieźle popłynął. Opowiadał o wyimaginowanych sukcesach swojej armii na froncie.
Rosyjskie władze wydały mediom polecenie na temat materiałów opisujących żołnierzy, zwłaszcza tych wracających z frontu ukraińskiego. Dziennikarze mają pisać o nich pozytywnie, podkreślać że są "uprzejmi i wrażliwi" oraz mają pomijać zbrodnie, których żołdacy dopuszczają się w kraju. O sprawie napisał portal Meduza.
Jak poinformował Bloomberg, Siły Zbrojne Ukrainy utworzyły batalion "Syberia" złożony z przedstawicieli rosyjskich mniejszości narodowych. Są wśród nich przedstawiciele takich narodów, jak Jakuci i Buriaci, zamieszkujący rozległy region wschodniosyberyjski Rosji.
Operacje przeciwko Rosji, likwidacja kolaborantów, a nawet pozyskiwanie sprzętu - to od niemal dwóch lat codzienność ukraińskich służb specjalnych. Do tego dochodzi "zwykła" służba wywiadowcza i kontrwywiadowcza. Wywiad wojskowy HUR i odpowiedzialna - w uproszczeniu - za kontrwywiad SBU powoli dobijają do światowej elity.
Czy czołgi z 1958 roku są w stanie walczyć na froncie w roku 2023? Według rosyjskich dowódców: tak! Właśnie takie maszyny dostali żołnierze armii Władimira Putina jako wsparcie na polu walki. I nie kryją ogromnego zaskoczenia. Obraz "drugiej armii świata", jak lubią myśleć w Moskwie, nie przestaje szokować.
Ukraińskie wojsko złapało w Kliszczijiwce żołnierza z Rosji, który podzielił się w niewoli swoją dramatyczną historią. Ruszył na front, bo zdradzała go żona. Ale nie spodziewał się, że trafił do prawdziwego piekła. Dowódcy spisali swoich ludzi na straty i posłali na samobójczą misję. Rosjanin omal nie zginął, ale strzelali do niego rodacy, a nie żołnierze ukraińscy.
Wyciekły nagrania z iście szalonych rozmów pomiędzy ważnymi osobistościami w rosyjskim sektorze kosmicznym. Rakiety wykorzystywane do misji na orbicie miałyby zostać przystosowane do funkcji militarnych i być narzędziem w walce z Ukrainą.
Jak informuje ukraiński dziennikarz Wiktor Kowalenko, rosyjska obrona powietrzna przez pomyłkę zestrzeliła własny helikopter Mi-8, zabijając całą trzyosobową załogę na pokładzie. Podobna historia wydarzyła się już kilka tygodni wcześniej.
Ukraińskie służby wywiadowcze od dekady polowały na Darię Duginę oraz Władlena Tatarskiego, którzy wspierali propagandę agresorów i których zlikwidowano jak setki osób powiązanych z Rosją, a aktywnych w Ukrainie. "The Washington Post" odsłonił kulisy pracy agentów, którzy mają pomóc Kijowowi w wygraniu wojny z najeźdźcami.
Takiego sukcesu ukraińska armia nie fetowała od pierwszych dni wojny z Rosją. Po ataku na lotniska wojskowe w Berdiańsku oraz Ługańsku straty okupantów są ogromne, zniszczono kilkanaście śmigłowców bojowych, a drugie tyle zostało uszkodzonych. Wszystko dzięki pociskom balistycznym ATACMS, które przekazali władzom w Kijowie Amerykanie.
Rosyjski kanał telewizyjny TV2 pokazał dom, w którym miał mieszkać jeden z najemników Grupy Wagnera. Ten zginął na froncie, a jego dom oznaczono specjalną tabliczką z symbolem grupy i informacją, że mieszkańcem był najemnik PMC Wagner. Ludzie złapali się za głowy, tylko zobaczcie, w jakich warunkach żył ten człowiek.