Po długiej walce z koronawirusem zmarł 42-letni urolog, który pracował w szpitalu w Wuhan. Wcześniej w tej samej placówce zmarło pięciu innych zakażonych lekarzy.
Nowe przypadki koronawirusa w Chinach skłoniły władze Wuhan do poddania mieszkańców testom na COVID-19. Ostatecznie badania przeszło 9,89 mln osób z 11-milionowej populacji. Testy przeprowadzono w ciągu zaledwie 10 dni. Ile osób okazało się zarażonych koronawirusem?
Nadal nie ma pewności, skąd wziął się koronawirus SARS-CoV-2. Pierwsze podejrzenia padały na tzw. targ mokry w Wuhan. Dyrektor Chińskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) stwierdził tymczasem, że targ stał się niejako kozłem ofiarnym pandemii.
W 11-milionowym Wuhan test na koronawirusa wykonano w ostatnich dniach u 6,5 miliona mieszkańców. Niektórzy się przeciwko nim buntują, ale muszą się wtedy liczyć z konsekwencjami.
Dyrektor Krajowego Laboratorium Bezpieczeństwa Biologicznego w Wuhan komentuje wybuch epidemii i plotki, jakoby wszystko miało się zacząć od wypadku podczas badań laboratoryjnych. Według niego tworzenie takich historii jest zupełnie naturalne. Jednocześnie zaprzecza wszystkim pomówieniom.
7-letni pies przez 3 miesiące cierpliwie czekał na swojego właściciela w szpitalu w Wuhan. Niestety emeryt zmarł na koronawirusa po pięciu dniach od przyjęcia do placówki. Pies nie chciał opuścić szpitala, aż w końcu został zabrany do schroniska.
Znana wirusolog z Wuhan zdecydowała się udzielić wywiadu chińskiej telewizji CGTN. Zwana "kobietą od nietoperzy" Shi Zhengli poruszyła w rozmowie m.in. kwestię pochodzenia koronawirusa i reakcji naukowców na wybuch pandemii COVID-19.
Mężczyzna, który mieszkał do niedawna w Wuhan, nie może wybaczyć władzom miasta, w którym rozpoczęła się pandemia koronawirusa. Zapowiedział, że już nigdy tam nie wróci.
Jedzenie dzikich zwierząt zostało oficjalnie zakazane w Wuhan, czyli mieście, gdzie doszło do pierwszych przypadków zachorowań na COVID-19. Wielu naukowców podejrzewa, że to właśnie na jednym z rynków z mięsem doszło do zarażenia. <br /> <br />
Chińska dziennikarka obywatelska, która od lutego relacjonowała sytuację w Wuhan, została zatrzymana. To, co mówiła i robiła 37-latka, nie spodobało się władzom Chin.
W sieci pojawiły się zdjęcia niekończących się kolejek w Wuhan. Mieszkańcy 11-milionowego miasta w ostatnich dniach tłumnie gromadzą się na ulicach, w parkach i placach, by wykonać test na obecność koronawirusa. W ciągu 10 dni przebadani mają być wszyscy mieszkańcy.
Wciąż nie ma pewności, skąd pochodzi koronawirus, który zbiera swoje żniwo w wielu państwach świata. Istnieją podejrzenia, że został sztucznie wytworzony w laboratorium w Wuhan. Teraz głos zabrał jeden z jego byłych pracowników.
Władze chińskiego miasta Wuhan na początku epidemii nie informowały mieszkańców, że koronawirus przenosi się z człowieka na człowieka. Sytuację opisała w swoim dzienniku chińska pisarka Fang Fang.<br /> <br />
Najnowsze badania podważają twierdzenia Chin, że koronawirus przeniósł się na ludzi z dzikich zwierząt sprzedawanych na targu w Wuhan. Specjaliści z dziedziny biologii sądzą, że wirus został sprowadzony na rynek przez kogoś, kto był już zakażony.
Chiny potwierdziły w piątek, że nakazały niektórym laboratoriom zniszczenie próbek koronawirusa na wczesnym etapie epidemii. Oskarżał je o to amerykański sekretarz stanu Mike Pomepo.
Na osławiony targu w Tomohon w Indonezji, podobnym do tego, na którym miała wybuchnąć pandemia koronawirusa, sprzedawane są m.in. nietoperze. – To tykająca bomba – alarmują eksperci.
Władze Chin ogłosiły, że pandemię COVID-19 udało się już opanować, jednak w ostatnim czasie doszło do kilkunastu nowych zachorowań. W konsekwencji urzędnicy z Wuhan postanowili przebadać 11-milionową populację miasta na obecność koronawirusa. Testy już się rozpoczęły.
Chociaż rząd Chin ogłosił sukces w walce z pandemią COVID-19, w ostatnim czasie w kraju doszło do kolejnych zachorowań. Jeden z kilkunastu odnotowanych przypadków miał miejsce w Wuhan, dawnym epicentrum pandemii. Władze miasta podjęły działania.