Michał Nowak
Michał Nowak| 
aktualizacja 

Odwiedziliśmy bazar, gdzie zakupy robią Tuskowie. Oto, co mówią o nich ludzie

840

Przed Wielkanocą odwiedziliśmy niewielki bazar oddalony o 300 metrów od domu Donalda Tuska. Nie jest tajemnicą, że miejsce to chętnie odwiedza małżonka premiera. - Zamawiam dla niej sernik i makowiec na święta, jedno i drugie bezglutenowe - słyszymy.

Odwiedziliśmy bazar, gdzie zakupy robią Tuskowie. Oto, co mówią o nich ludzie
Słynny sopocki bazarek, na którym zakupy robi żona premiera Małgorzata Tusk (AKPA, Redakcja o2)

Bazarek przy ul. Polnej jest dobrze znanym punktem Sopotu. Miejscowi przez cały rok zaopatrują się tutaj w przysłowiowe mydło i powidło, a latem nietrudno jest spotkać spragnionych lokalnych przysmaków turystów. Świeżą krew napędza też organizowany co kilka dni pchli targ ze starociami.

Wielkanoc na bazarku pod domem Donalda Tuska

Ceny w miejscu, gdzie zaopatruje się rodzina premiera, do najniższych nie należą. - My tutaj mamy inne jedzenie niż w marketach, własnej produkcji, zdrowsze – tłumaczy pani ze stoiska z garmażem i dodaje "widać jak to wygląda, czuć jak to pachnie". Co rzuca się w oczy, na jej straganie nie ma cen. Dlaczego? - Niewielu je tutaj wywiesza, za często się zmieniają, czasem z dnia na dzień - mówi w rozmowie z o2.pl

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Świąteczne zakupy - jak nie paść ofiarą przestępstwa? Czy warto kupować w internecie?

Ile zatem trzeba zapłacić za wielkanocną klasykę? Przyjrzeliśmy się cenom najpopularniejszych świątecznych produktów. Za jajka płaci się tutaj 1,2 - 1,7 zł/sztuka, a mały słoik majonezu kosztuje 11 zł. Porcja startego chrzanu, po którym jak zapewnia sprzedawca "będzie pan płakał", to wydatek rzędu 8-12 zł. Nieco taniej wypada ćwikła, którą można dostać już od 6 zł za słoik.

Pieczywo kosztuje tyle, co w przeciętnej piekarni – od 8 do 15 zł za bochenek i od 1 do 2,5 zł za bułkę. Swojska baza do ugotowania żurku wystawiona jest po 12 zł za butelkę 0,7l. Droższe są ciasta. Niewielki makowiec kosztuje 30 zł, a cena babki waha się od 35 do 50 zł. Najdroższe jest mięso. Za kilogram białej kiełbasy zapłacić trzeba średnio 39 - 50 zł. Cena swojskiej kiełbasy wędzonej przebija 60 zł.

"Pani Tusk pojawia się regularnie"

Czy państwo Tusk robią zakupy na bazarze? Na to pytanie z pogodnym wyrazem twarzy odpowiada tutaj każdy sprzedawca. Żona premiera widywana jest regularnie.

Pojawia się pani Małgosia. Nawet kwiatki u mnie kupuje, bo ja mam takie prosto z pola. Zimą się pojawia, ale znacznie częściej przychodzi latem. Wtedy ona co piątek praktycznie tu jest. Czasem łatwo ją zauważyć, bo latają za nią fotoreporterzy – mówi pani ze straganu z warzywami.

- Pani Tusk można powiedzieć, pojawia się regularnie, raz w tygodniu - to jest pewniak - mówi nam kolejny rozmówca. Na pytanie, czy zakupy robi sama, sprzedawca potakuje głową. - Sama? To, kto jej te siatki nosi – dopytujemy. - Sama z nimi chodzi, bez żadnej obstawy. Może oni się gdzieś w okolicy kręcą, ale żadnej ochrony nie widać - słyszymy.

Inaczej mają się sprawy z mężem pani Małgorzaty. Donald Tusk "też potrafił czasem w dresiku przyjść na zakupy", a kiedy była z nim żona, "to jej te siatki nosił" - relacjonuje pani z malutkiego sklepiku. - No, ale to było dawno, teraz to wiadomo, jeździ i nie ma czasu - dodaje. - Tuska na zakupach nie widziałem już z 8-10 lat - przyznaje pan ze straganu obok.

Co na Wielkanoc u Tusków?

Czy zakupy świąteczne pani Małgorzata już robiła? - pytam panią w niedużym boksie.

Pani Małgosia to moja stała klientka, właśnie zamawiam dla niej pieczywo na święta. Ona jest u mnie praktycznie dwa razy w tygodniu, czasem raz. No chyba, że wyjeżdża z mężem - odpowiada.

A co jeszcze kupuje żona premiera? - dociekamy.

No niestety, nie wszystko dla niej dostałam. Ona bardzo lubi u mnie kupować jedną z wód. Teraz zamawiam dla niej sernik i makowiec na święta, jedno i drugie bezglutenowe, bo mąż pani Małgorzaty nie toleruje – tłumaczy sprzedawczyni.

Czy to dobrze, że Donald Tusk jest premierem?

Gdy pada to pytanie, jedna z rozmówczyń wskazuje kartkę z napisem: "nie palić, nie rozmawiać o polityce i nie narzekać", po czym niemal natychmiast dodaje z ciepłym uśmiechem "tego nikt nigdy nie przestrzega".

Pytanie o ocenę rządów obecnego premiera nikogo tutaj nie zraża, ale wszyscy jak mantrę powtarzają, że to "sprawa indywidualna". Po chwili konwersacji szybko można wyczuć sympatie rozmówców, którzy rzucają zdania typu "jak większość tak wybrała, to trzeba uszanować" lub "to dopiero kilka miesięcy minęło, za mało czasu, by ocenić".

Zamiast podsumowań rządów, sprzedawcy wolą oceniać po prostu bieżącą sytuacją. A ta raczej nie napawa optymizmem. - Klientów mam tak o 30 proc. mniej niż w zeszłym roku - mówi rolnik z Pomorza, któremu "koszty produkcji podskoczyły dwukrotnie".

Pandemia nie była najgorsza. Dopiero potem się zaczęło, podwyżki cen energii i czynszu mnie dobiły. Zamieniłam ostatnio lokal handlowy 30 m2 na 9 m2, bo by opłacić ten większy, trzeba było jeździć do drugiej pracy. Sama tu sprzedaję a i tak narobiłam sobie długów w ZUS. Jaki to ma sens? – słyszymy na jednym ze stanowisk.

- Nieważne kto rządzi i czy się głosuje na jednych, czy drugich – dodaje nasza rozmówczyni. - Wszystko to samo. Będzie tak, jak jest, dopóki się ludzie nie obudzą i nie dopuszczą do głosu młodych - podsumowuje sprzedawczyni przed trzydziestką, której wciąż nie stać na wyprowadzkę od rodziców i zajście w ciążę.

Mamy dużo fajnych polityków z mojego pokolenia, ale jak coś ma się zmienić, gdy na tych samych stołkach od kilkunastu lat zasiadają ciągle ci sami - kończy.
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić