Atak ukraińskich wojsk na pozycje rosyjskie i początek kontrofensywy wywołały przerażenie na Kremlu. Rosyjscy generałowie bredzą o sukcesach swoich wojsk, a propagandyści zaczynają się bać klęski "specjalnej operacji wojskowej". Dlaczego? Bo nawet w ich programach można usłyszeć, że sytuacja nie jest dobra.
Słuch o Władimirze Putinie zaginął. Rosyjski dyktator rzadko pokazuje się publicznie, a pogłoski o poważnej chorobie pojawiają się coraz częściej. Teraz o nieobecności prezydenta Rosji coraz odważniej mówią propagandziści popierający wojnę z Ukrainą.
Rosyjska propaganda z dumą odnotowała zniszczenie zapory wodnej w Nowej Kachowce i już pojawił się nowy plan, jak rzucić Kijów na kolana. W telewizji "dziennikarze" zasugerowali, że tak samo powinno się zrobić z hydroelektrownią w Wyszhorodzie, co mogłoby się skończyć zalaniem ukraińskiej stolicy. To nowy sposób prowadzenia wojny przez Rosję.
Zamrożone są aktywa banku centralnego, a to są pieniądze dla naszych nauczycieli oraz lekarzy - żalą się rosyjscy propagandyści, którzy nie zwracają uwagi na miliardy rubli, jakie prezydent Władimir Putin przeznacza na wojnę w Ukrainie.
Kto by pomyślał, że aż tak będzie się kajał? Wiceszef rosyjskiego parlamentu mówi, że wciąż przeprasza Rosjan za swoją córkę, która jakiś czas temu spędziła dwa tygodnie w USA.
Na Białorusi zostaną rozlokowane taktyczne pociski nuklearne. Po co? Jak twierdzi propaganda Kremla, by odstraszyć zagrożenie, które Mińsk widzi w Polsce. Co więcej, znaleziono nawet "dowody" takiego stanu rzeczy.
Zadziwiające słowa padły w rosyjskiej telewizji w słynnym propagandowym programie "60 minut". Generał Andriej Gurulow zaczął opowiadać o wojnie atomowej oraz rozstrzeliwaniu zdrajców ojczyzny i zwrócił się z taką groźbą do jednego ze swoich rozmówców w studiu. Wszyscy zastanawiali się, czy rosyjska ofensywa zatrzyma się w Berlinie czy może już w Lizbonie.
Czego najbardziej obawiają się dziś Rosjanie? Jeszcze niedawno pękali z dumy na wieść o inwazji na Ukrainę i wojnie, którą wywołała armia Władimira Putina. Dziś boją się, że wywołana przed rokiem wojna rozleje się na ich kraj. Atak na Biełgorod okazał się pod tym względem strzałem w dziesiątkę.
Rosyjska propaganda znów straszy wojną atomową i użyciem taktycznej broni jądrowej. Jak zauważyli rozmówcy w państwowej telewizji, nadszedł czas, "by zmienić doktrynę w sprawie użycia głowic jądrowych i wykorzystać je na polu walki". Dyskusję sprowokowały m.in. słowa polskiego generała.
W rosyjskich mediach coraz częściej komentowana jest siła ukraińskiej armii. Według "ekspertów, Ukraina dysponuje największym potencjałem militarnym w całej Unii Europejskiej. Rosjanie na poważnie zaczynają bać się armii Wołodymyra Zełenskiego.
Im więcej niepowodzeń na froncie, tym silniejsza jest reakcja rosyjskiej propagandy wymierzonej nie tylko w Ukrainę, ale i jej sojuszników. W programie Władimira Sołowjow otwarcie rozprawiano ostatnio o ataku na USA. Wskazano nawet konkretne miejsce na terytorium Stanów, które Rosja bez trudu mogłaby zaatakować "wszystkim, co tylko można sobie wyobrazić".
Wygląda na to, że Rosjanie zaczynają panikować. Anton Heraszczenko, doradca ukraińskiego ministerstwa spraw wewnętrznych podkreśla, że Rosjanie boją się najgorszego scenariusza, czyli porażki w wojnie. Świadczy o tym program, który wyemitowano w rosyjskiej telewizji.
Rosyjskie tuby propagandowe zaczynają zdawać sobie sprawę, że ich postępowanie może zostać ukarane? To możliwe! Na opublikowanym na Twitterze filmie widać jak znani propagandziści zaczynają — na razie pół żartem, pół serio — mówić o strachu i konsekwencjach swoich słów.
Prezydent Joe Biden dał zielone światło dla szkolenia ukraińskich pilotów na myśliwcach F-16. To rozwścieczyło kremlowskich propagandystów, którzy tradycyjnie już odgrażają się USA i zapowiadają eskalację konfliktu w Ukrainie. "To pogorszy sytuację i Moskwa weźmie ten gest pod uwagę" - lamentują Rosjanie.
Przyzwyczailiśmy się już do kłamliwych i skandalicznych wypowiedzi rosyjskich polityków czy "dziennikarzy". Teraz jednak przekroczyli największe granice. W rosyjskiej telewizji Anton Krasowski i Akim Apaczow stwierdzili, że być może trzeba będzie zabić dwa miliony Ukraińców.
Rosyjski propagandysta, Władimir Sołowjow, pokazał się rzekomo na pierwszej linii frontu. Na krótkim filmiku widać jak Rosjanin strzela z haubicy, a dziennikarze nie mogą brać udziału w akcjach bojowych. Czołowy ukraiński polityk domaga się dla niego trybunału w Hadze.
Rosyjscy propagandziści wzywają ludność do czujności. Podkreślają, że każde "niepokojące zjawisko" powinno się natychmiast zgłaszać odpowiednim służbom. Rosyjscy eksperci przekonują, że w Rosji pojawili się ludzie, którzy chcą zaszkodzić mieszkańcom.
Propaganda zaskakuje nas nowymi "rewelacjami" na temat państw Zachodu. Teraz propagandyści postanowili postraszyć Ukrainę użyciem broni nuklearnej.